Sprawa dotyczy zabezpieczeń powództwa. Jest to taki „pochodny instrument prawny" polegający na „zamrożeniu" przez sąd sytuacji do czasu rozstrzygnięcia sporu. Tego typu postanowienie sądu wydawane jest bardzo szybko (w ciągu kilku dni), bez zaangażowania drugiej strony sporu, a często bez wiedzy tej strony. Co więcej, takie postanowienie wydawane jest na posiedzeniu niejawnym, a jest skuteczne nie od momentu doręczenia, ale od momentu podjęcia!
Spółka może zatem nie mieć żadnych informacji, że przeciwko niej toczy się jakaś kampania sądowa. Ba, spółka może nieświadomie łamać prawo, gdyż postanowienie jest skuteczne z momentem podjęcia, bez obowiązku doręczenia podmiotowi dotkniętemu takim postanowieniem! A zatem może się zdarzyć, że w spółce podejmowane są działania, których sąd zakazał. Być może prezes podpisuje właśnie ważny kontrakt, a godzinę temu sąd go zawiesił. Być może rada nadzorcza akceptuje sprawozdania finansowe, ale sąd zakazał jej podejmowania uchwał. Czyli działając w dobrej wierze możemy łamać prawo, o którym jeszcze nie wiemy. W pewnym sensie działa ono zatem wstecz.
Dlaczego powyższy problem jest szczególnie istotny dla spółek giełdowych? Bo ze względu na przejrzystość informacyjną podane są swoim wrogom „na tacy". Wszyscy wiedzą, jaki jest skład akcjonariatu, więc łatwiej starać się o wykluczenie możliwości działania danego akcjonariusza lub akcjonariuszy. Zarząd przekazuje informacje o najważniejszych kontraktach, więc bardzo wyraźnie jest przedstawiona sytuacja na tle konkurencji. Spółka na bieżąco informuje o podejmowanych działaniach, więc łatwiej się do czegoś „przyczepić".
Pojawia się zatem pytanie o granice ingerencji sądu w sprawy spółki i w obowiązujący porządek prawny. Czy sąd może uniemożliwić podejmowanie działań wymaganych przepisami prawa, np. zatwierdzenie sprawozdania finansowego? Czy może zażądać, aby w radzie nadzorczej nie zasiadały konkretne osoby? Czy może zakazać udziału określonego akcjonariusza w podejmowaniu decyzji lub zakazać podejmowania decyzji bez wskazanego akcjonariusza? Otóż może – i z tego korzysta. Wbrew pozorom powyższe pytania nie dotyczą z trudem wymyślonych hipotetycznych problemów, ale przypadków z życia wziętych.
Co zatem ma zrobić prezes, który podpisał bardzo istotny kontrakt, nie wiedząc, że sąd go dzień wcześniej zawiesił? Jak może „odkręcić" sprawę, skoro jest zawieszony? Czy taki kontrakt jest ważny, jeśli prezes w momencie podpisywania nie miał już możliwości działania? Jakie są konsekwencje odszkodowawcze – kto i wobec kogo może kierować roszczenie? Czy prezes może ponieść odpowiedzialność, skoro działał w dobrej wierze? Czy prezes może podpisać raport bieżący informujący o jego zawieszeniu? A może prezes powinien kierować się dobrem spółki i podejmować wszelkie decyzje niecierpiące zwłoki, do czasu uprawomocnienia się postanowienia sądu?