Rozmowa z maklerem papierów wartościowych nr 32

Pytania do Jarosława Tomaszewskiego, maklera papierów wartościowych nr 32.

Aktualizacja: 12.02.2017 12:47 Publikacja: 04.10.2012 13:00

Rozmowa z maklerem papierów wartościowych nr 32

Foto: Bloomberg

Dlaczego chciał pan zostać maklerem papierów wartościowych?

Pierwszy kontakt z giełdą miałem w Stanach Zjednoczonych, gdzie przebywałem w okresie studiów. Jeżdżąc metrem, często widziałem ludzi ubranych inaczej niż ja i wpatrujących się w tabelki z „The Wall Street Journal". Zacząłem się zastanawiać – co oni w nich widzą? Sięgnąłem po literaturę i z czasem sam zacząłem je rozszyfrowywać. W konsekwencji kupiłem nawet akcje Coca-Coli oraz Microsoftu. Obserwując zmiany zza oceanu dostrzegłem szansę i nowe możliwości, jakie dawały przemiany ustrojowe w Polsce. Tak zrodził się pomysł na licencję maklera.

Uczestniczył pan w pierwszym w Polsce egzaminie maklerskim.

Co ciekawe, egzamin końcowy nie był najbardziej emocjonujący w tym wszystkim. Bardziej stresujący był egzamin... na pierwszy kurs maklerski. Trwał ponad sześć godzin. 650 osób starało się o 35 miejsc. Oficjalnie kurs przewidywał uczestnictwo  65?osób, ale połowa miejsc była przydzielona z tzw. klucza bankowego. Temperaturę tamtych dni podgrzewała jeszcze cena kursu, która wynosiła wartość ok. trzech średnich pensji maklera w tamtych czasach, tj. pół ceny średniej klasy samochodu osobowego. W moim przypadku jak nic sprawdziło się powiedzenie inwestowania w samego siebie.

Czy pierwszy egzamin można porównać do tego, który jest obecnie?

Krążyła kiedyś teoria, że wtedy było łatwiej. Jednak nie podzielam tej opinii. To kwestia dystansu czasu, z jakiego patrzymy na minione wydarzenia. Nie można zapominać o tym, że na samym początku lat 90. nie było specjalistów, żadnej literatury fachowej, a tym bardziej Internetu. Poza tym, gdy zdawałem egzamin, to jeszcze nikt nie słyszał w Polsce o takich rzeczach jak opcje czy kontrakty terminowe. Tak jak rynek rozwijał się przez ostatnie 21 lat, tak rozwijał się też egzamin. Jego ewolucja to rzecz naturalna. Warto również podkreślić, że duży nacisk już na samym kursie oraz w późniejszych pracach związku maklerów zawsze był kładziony na etykę. To chciałbym mocno zaznaczyć, gdyż to od nas samych, maklerów, wychodziły inicjatywy w tym obszarze. Powstał zbiór zasad, kodeks zawodowy podejmujący próbę określenia i eliminację zachowań niewłaściwych, wraz z konsekwencjami. W miarę umocowania i możliwości, podejmowaliśmy wysiłki w kierunku zapewnienia bezpieczeństwa na rynku. To bardzo istotne zagadnienia, które zyskują na znaczeniu w okresie zamierzonej liberalizacji.

Coś pana zaskoczyło na egzaminie?

Pytań nie pamiętam, ale początkowo nie mogłem się pogodzić z zasadą – dobra odpowiedź to 1 pkt, brak odpowiedzi 0, a za błędną minus  1?pkt. Dzisiaj patrzę na to inaczej. To przecież tak jak na giełdzie! Za dobrą decyzje jest nagroda, gdy się wstrzymamy 0, natomiast złe inwestycje to strata.

Jak pan odbiera kontrowersyjny pomysł likwidacji licencji maklera papierów wartościowych?

Kwestie finansowe można porównać do zdrowotnych. Przecież chodzi o zdrowie Polaków, tyle że finansowe. Bez rzetelnej selekcji nie można zostać chirurgiem medycznym, jak i „chirurgiem finansowym". Jeżeli ktoś jest zdolny i zdeterminowany, to nie ma żadnych barier wejścia do zawodu maklera. Dzięki licencji, na rynku odtrącane są osoby przypadkowe. Nie mogę zgodzić się z tym, aby jedynym czynnikiem decydującym był rynek. O tym, do czego doprowadza brak sformalizowanych wymogów, było ostatnio w mediach bardzo głośno.

A jaka przyszłość czeka zawód maklera?

W dobie Internetu ciężko oczekiwać, że ktoś będzie szukał miejsca parkingowego pod domem maklerskim. Czasy pogadanek przy kawie przed sesją już dawno się skończyły. Świat został zdominowany przez Internet i maklerzy również muszą patrzeć na to medium, nie tylko przez pryzmat facebooka, ale jak na dodatkowe źródło informacji czy też narzędzie pracy, również w zakresie komunikacji z klientami.

A czy nie jest obecnie za dużo maklerów? Jest ich grubo ponad 2500.

To bez znaczenia. Też mam licencję maklera i chociaż nie pracuję już bezpośrednio w zawodzie, nadal jestem bardzo mocno związany z rynkiem kapitałowym. Również zawodowo. Obecność na nim, w takiej czy innej formule, wymusza stałe podnoszenie kwalifikacji, poszerzanie wiedzy. To kwestia choćby własnej wiarygodności. Wielu maklerów, podobnie jak ja, zmieniło swoje zajęcia lub obowiązki zawodowe.

Zajmują obecnie stanowiska menedżerskie, są przedsiębiorcami, traderami, wykładowcami itd. Z pewnością nie rozstali się z giełdą. Licencja będąc wyznacznikiem pewnego poziomu wiedzy, informuje o faktycznym przygotowaniu i niezbędnych kwalifikacjach danej osoby. Nakłada też obowiązek przestrzegania zasad kodeksu etyki zawodowej. To bardzo ważne, zwłaszcza w dzisiejszych czasach.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy