Takie postępowanie mógłbym porównać do jazdy samochodem, gdy patrzymy tylko we wsteczne lusterko. Im szybciej będziemy tak jechać, tym mocniejsze może być zderzenie z obiektem z przodu. Jadąc samochodem, należy przecież patrzeć przede wszystkim w przednią szybę. Lusterka są dodatkowym źródłem informacji, ważnym, ale nie najważniejszym.
Analogicznie jest w funduszach inwestycyjnych. Im bardziej dynamiczną strategię wybiera inwestor, sugerując się przy tym tylko wynikami historycznymi, tym bardziej może być niezadowolony z rezultatów swoich inwestycji.
Decydując się na konkretny fundusz, należy przecież oprócz wyników historycznych rozważyć perspektywy dla danego rynku, szanse na jego rozwój, solidność i stabilność firmy, która go reprezentuje i doświadczenie zarządzających.
Kolejny przykład: inwestor Pan Oszczędny, październik 2007 roku. Pan Oszczędny patrzy wówczas na wyniki funduszy po trzech kwartałach, wpłaca i jest zadowolony – przez moment. Po chwili środki Pana Oszczędnego topnieją o kilkadziesiąt procent. I teraz weźmy Pana Odważnego, który podejmuje stanowczą decyzję o inwestycji – wydawać by się mogło w najgorszym momencie, czyli na początku 2009 roku. Wyniki historyczne nie zachęcają, indeksy pokazują blisko 60 proc. straty. A teraz rok później, początek 2010 roku. Pan Oszczędny ma jeszcze kilkadziesiąt procent straty do odrobienia, a Pan Odważny myśli, na co może wydać zarobione w ciągu jednego roku pieniądze.
W inwestycjach tak właśnie jest: lepsze efekty daje patrzenie przed siebie.