Jego zdaniem w obecnej formule IKZE zupełnie nie spełnia roli zabezpieczenia emerytalnego. Porównuje je do indywidualnego konta emerytalnego (IKE). – Tak jak w przypadku IKE, tak i IKZE najwięcej rachunków zakładanych jest przez największego gracza na rynku. Gros rachunków to rachunki puste – mówi.

Jak dodaje, konta emerytalne trzeba sprzedawać, rozmawiając z klientami, edukując ich, pokazując, że oszczędzanie ma sens. – Składki będą płynęły na konta, tylko jeśli klienci będą podejmowali świadome decyzje w oparciu o pełne i rzetelne informacje, poparte prawdziwą zachętą podatkową – uważa.

Możemy mieć zaś do czynienia ze zjawiskiem missellingu (wprowadzenie w błąd przy sprzedaży).

– Klientów będzie się przekonywać, że muszą wpłacić pieniądze do końca grudnia, bo inaczej stracą kilkaset złotych na podatku. Wiele osób może to zrobić, ale nie otrzyma pełnej informacji: nie dowie się, że ulga podatkowa jest, ale podatek dochodowy trzeba zapłacić przy wypłacie. A do tego poważnym problemem jest to, że nie jest on określony – tłumaczy.

Dlatego kluczowe są zmiany w IKZE. Komitet Razem złożył w Sejmie projekt z trzema podstawowymi postulatami: gwarancją zwolnienia z podatku wypłat w formie ratalnej, jednakowej ulgi dla wszystkich w wysokości 18 proc. oraz kwotowej składki. – Połowa zarabiających Polaków jest w stanie faktycznie oszczędzać przy rozsądnym planowaniu budżetu domowego – mówi Adam Sankowski.