Surowce są wyceniane w amerykańskiej walucie i co do zasady ich ceny poruszają się w kierunku przeciwnym do „zielonego" – im jest on silniejszy, tym słabsze są wyceny towarów. Ostatnie miesiące i lata dobitnie pokazują, jak silne są to związki i w jakich kierunkach oddziałują. Tylko w tym roku indeks dolara (US Dollar Index – koszyk USD względem sześciu głównych walut) umocnił się o 10 proc. Notowania metali przemysłowych podążały w przeciwnym kierunku. W poniedziałek za tonę niklu płacono 8235 dol., czyli najmniej od 2003 r. Tona cynku kosztowała niespełna 1600 dol., aluminium wyceniano zaś na 1465 dol. – w obydwu przypadkach są to najniższe poziomy od 2009 r. Wraz z początkiem nowego tygodnia sześcioletni dołek pogłębiły notowania najważniejszego z punktu widzenia polskich inwestorów metalu przemysłowego – miedzi. W szczytowym momencie surowcowego boomu w 2011 r. tona „czerwonego metalu" kosztowała przeszło 10 tys. dol. Obecnie notowania sięgają zaledwie 4500 dol.

Poza czynnikiem „dolarowym" kluczową cenotwórczą rolę dla metali mają Chiny (słabnący popyt). Nie bez znaczenia jest również strona podażowa (producenci). Analitycy Goldman Sachs oceniają, że zapowiedziane dotychczas ograniczenia produkcji, m.in. miedzi, są zbyt niskie, aby zniwelować nadpodaż. To zdanie podziela również BofA Merrill Lynch.

Należy tu nadmienić, że podane na początku artykułu kwotowania metali pochodzą z giełdy w Londynie (LME). Uczestnicy rynku foreksowego posługują się nieco innym przelicznikiem, co mogło zmylić wielu czytelników. Przykładowo: cena miedzi na platformach foreksowych jest wyrażana w dolarach za funt wagi (ok. 0,45 kg).