Także w relacji do wartości samego zadłużenia spada koszt jego obsługi. W 2014 r. było to 4,6 proc., a w 2015 r. – 3,6 proc.
– To bardzo korzystne dla nas tendencje. Im mniej wydajemy na obsługę zadłużania, tym więcej pieniędzy zostaje na inne cele – komentuje Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku. – Ale nie jest to szczególna zasługa resortu finansów, tylko raczej czynników zewnętrznych – dodaje. Od kilku lat na świecie dominują niskie stopy procentowe, które mają największy wpływ na wysokość oprocentowania obligacji skarbowych. Do tego dochodzi luźna polityka pieniężna prowadzona przez EBC czy Fed. – W Polsce też mamy rekordowo niskie stopy, ale wyższe niż w strefie euro. W efekcie wspiera to zainteresowanie naszymi papierami. Inwestorzy, mając do wyboru zerowe czy nawet ujemne oprocentowanie w krajach rozwiniętych, są w stanie zaakceptować niskie, ale jednak dodanie rentowności w krajach rozwijających się, w tym w Polsce – mówi Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy. Efekt jest taki, że oprocentowanie polskich obligacji także spada. Przykładowo w kwietniu 2015 r. średnie rentowności dziesięciolatek wynosiły około 2,3 proc., w kwietniu 2014 r. – 4 proc., a w kwietniu 2011 r. – ponad 6 proc.
– Resort finansów może więc nowe emisji długu oferować ze znacznie niższymi kuponami niż w latach poprzednich – wyjaśnia Arkadiusz Urbański, ekonomista Banku Pekao. Obecnie około połowy całego zadłużenia Skarbu Państwa stanowią obligacje wyemitowane w korzystnych dla nas warunkach, w ciągu ostatnich dwóch–trzech lat.
Na ten rok resort finansów zaplanował, że obsługa długu pochłonie 31,8 mld zł, co będzie oznaczało niewielki tylko wzrost, wynikający raczej z przyrostu zadłużenia. Zdaniem ekonomistów sprzyjające środowisko niskich stóp powinno utrzymać się jeszcze w tym roku. – Ale nie powinno to uśpić ministra finansów. Ważne jest nie tylko otoczenie zewnętrzne, ale także wewnętrzna polityka fiskalna. A już dziś mamy sygnały od inwestorów, że może ona negatywnie wpłynąć na wiarygodność Polski, co może przełożyć się na wzrost rentowności i kosztów obsługi długu – podkreśla Wojciechowski.