– Trudno sobie wyobrazić, aby ośrodek decyzyjny najważniejszego parkietu strefy euro leżał poza Unią Europejską – powiedział we wtorek Felix Hufeld, prezes Bafinu, komentując konsekwencje zeszłotygodniowej decyzji Brytyjczyków dla planowanej transakcji. Jak dodał, europejscy politycy powinni zabiegać o to, aby przenieść np. do Frankfurtu obrót denominowanymi w euro akcjami, które już dziś notowane są w Londynie (dotyczy to głównie dużych firm, równolegle notowanych na kilku parkietach).

Bafin nie jest w stanie uzgodnionego w marcu mariażu DB i LSE zablokować, ale jego opinia może mieć znaczenie dla unijnych władz antymonopolowych oraz nadzoru finansowego w Ministerstwie Gospodarki Hesji (w tym landzie leży Frankfurt), które muszą jeszcze fuzję zatwierdzić.

W piątek, gdy opublikowane zostały wyniki referendum w sprawie przynależności Wielkiej Brytanii do UE, zarządy LSE i DB oświadczyły, że nadal rekomendują swoim akcjonariuszom poparcie fuzji. Jak podkreśliły, korzyści z tego tytułu nie są zależne od tego, czy Wielka Brytania należy do Unii. Nie wszyscy się jednak z tym zgadzają. – Decydenci z Deutsche Boerse powinni krytycznie ocenić plan fuzji i albo zmienić jej warunki, albo w ogóle ją pogrzebać – powiedział w poniedziałek Klaus Nieding, przedstawiciel stowarzyszenia niemieckich inwestorów DSW.

Tak jak Hufeld, Nieding uważa, że rewizji wymaga przede wszystkim uzgodniona lokalizacja głównej siedziby połączonych giełd. Część udziałowców DB domaga się jednak także renegocjacji innych warunków fuzji, w tym zwiększenia udziałów dzisiejszych akcjonariuszy niemieckiej giełdy w spółce, która powstanie po jej połączeniu z operatorem londyńskiej giełdy. Według dotychczasowych planów udział akcjonariuszy DB miałby sięgnąć 54 proc., ale ostra deprecjacja funta zmniejszyła atrakcyjność tej propozycji.