W latach 2018–2019 (w zależności od wielkości firmy) mają być automatycznie zapisywani do pracowniczych planów kapitałowych. Po trzech miesiącach udziału w nowym systemie będą mogli zdecydować, czy zostają, czy wolą się z niego wypisać.
Oszczędzanie w III filarze ma tę zaletę, że zwiększy naszą emeryturę w przyszłości, ale oznacza też obniżenie obecnych płac netto pracownika i wyższe koszty dla pracodawcy. Podstawowa składka na PPK na wynosić po stronie pracownika 2 proc. wynagrodzenia brutto (plus opcjonalnie 2 proc. składki dodatkowej). – Składka ta ma być zwolniona ze składki na ubezpieczenie emerytalne, ale nie zwolniona z PIT. W sumie płaca netto może być mniejsza o ok. 2,4 proc. – szacuje Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku.
Z kolei składka podstawowa po stronie pracodawcy to 2 proc., z czego 1,5 proc. ma finansować firma z własnej kieszeni, a 0,5 proc. ma pomniejszać dzisiejszą składkę na Fundusz Pracy (plus dodatkowo 1 proc.). – W sumie ta propozycje zwiększa więc obciążenia fiskalne pracodawcy – zauważa Maciej Bukowski, prezes think tanku WiseEuropa. – Firmy mogą to sobie rekompensować, np. nie dając pracownikom podwyżek w takiej wysokości, jak by wcześniej planowali – dodaje.
Business Centre Club w środowym oświadczeniu nazywa tę propozycję „istotnym zwiększeniem składek emerytalnych pracowników i pracodawców". Jednak według Pawła Borysa, prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju, wzrost obciążeń nie jest duży. – Efektywnie to 1,2 proc. z 2 proc. podstawowej składki – podkreśla.
W sumie rząd liczy, że w systemie pozostanie ok. 75 proc. z tych automatycznie zapisanych, czyli ok. 5,5 mln osób. Dawałoby to od 12 mld zł (przy 4-proc. składce) do 22 mld zł (przy 7-proc. składce) emerytalnych oszędności, które mogłyby wesprzeć gospodarkę. To ambitny plan, dla porównania: obecnie w III filarze oszczędza 1,8 mln osób, a cały zgromadzony kapitał to ok. 20 mld zł. – Powodzenie tego planu zależy od decyzji Polaków. Dziś mało kto myśli o tym, że w przyszłości będzie dostawał niską emeryturę i będzie skłonny poświęcić na jej zwiększenie obecne dochody – zauważa Wojciechowski.