Teraz wycena skoczyła do prawie 5 tys. USD. Licząc od początku roku, na długiej pozycji na tym rynku można było zarobić około 6 proc.
Spokojnie z tym optymizmem
Jak zauważają analitycy, wynik ten na rynku surowców nie jest wybitnym osiągnięciem. – Choć ceny miedzi w lipcu wyraźnie się podniosły i w przypadku metalu kwotowanego na Londyńskiej Giełdzie Metali zbliżyły się do 5 tys. USD za tonę, to należy zdawać sobie sprawę, że w tym roku na palcach jednej ręki można policzyć słabsze surowce. W gronie metali będzie to jedynie ołów, wśród głównych towarów także pszenica czy kukurydza. Dodajmy, że ostatni rajd cen miedzi jest kolejną próbą odbicia – mówi Bartosz Sawicki, kierownik departamentu analiz TMS Brokers. Czy może ona zakończyć się sukcesem? Analitycy podchodzą do obserwowanego ruchu sceptycznie. Zgodnie podkreślają, że problem miedzi ma charakter fundamentalny i w najbliższym czasie trudno będzie się z nim uporać.
Liczne zagrożenia
– Chociaż optymistów delikatnie wspierają perspektywy utrzymywania luźnej polityki monetarnej w wielu krajach świata jeszcze przez dłuższy czas, to potencjał wzrostowy cen miedzi jest ograniczony ze względu na dużą globalną podaż tego surowca. W bieżącym roku prognozowana jest nadwyżka na rynku miedzi, szacowana przez Reuters na poziomie 114 tysięcy ton. Jej przyczyną ma być wzrost wydobycia miedzi w kopalniach w Ameryce Południowej, zwłaszcza w Peru – zauważa Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ.
Bartosz Sawicki zwraca uwagę, że problemem na rynku miedzi jest nie tylko strona podażowa, ale także popytowa.
– Większość gospodarek wschodzących zgłasza anemiczne zapotrzebowanie na metal. Najważniejsza z nich, czyli Chiny, w pierwszym półroczu rozwijała się szybciej, niż wielu uczestników rynku mogło się obawiać. Sprzyjało to wycenie miedzi, ale jednocześnie podniosło poprzeczkę oczekiwań. Przyzwoite tempo wzrostu PKB Państwa Środka zmniejsza szanse na dodatkową, agresywną stymulację fiskalną zgodną ze „starym modelem wzrostu", która uwypuklałaby nierównowagi wewnętrzne. Dążenie władz do osiągnięcia większej roli konsumpcji prywatnej w modelu wzrostu gospodarczego uzasadnia tezę, że popyt na metale przemysłowe będzie nadal chimeryczny – twierdzi Sawicki.