Polskie obligacje skarbowe, od połowy czerwca dynamicznie odrabiające straty z wcześniejszej półtorarocznej przeceny, wpadły w korektę. W poniedziałek rentowności dziesięciolatek, które jeszcze na początku sierpnia nie przekraczały 5,4 proc., pierwszy raz od miesiąca znalazły się powyżej 6,1 proc. W ostatnim miesiącu wyraźne odbicie rentowności widać było także na będących punktem odniesienia dla świata i Europy rynkach dziesięciolatek amerykańskich i niemieckich.
Mimo to wśród globalnych inwestorów narasta przekonanie, że za sprawą oczekiwań osiągnięcia przez inflację szczytu na rynkach obligacji rozpoczęła się już trwała hossa. Fed jest gotów przeciwdziałać inflacji nawet kosztem wepchnięcia USA w recesję, będącą zwykle dobrym okresem do inwestowania w obligacje. Efektem tego jest przyspieszenie przez wielu inwestorów zakupów papierów skarbowych o stałym oprocentowaniu w obawie przed spóźnieniem się na odjeżdżający pociąg.
Jak jednak zauważa agencja Bloomberga, kluczowym – i to niedocenianym – czynnikiem mogącym wesprzeć obligacyjną hossę jest to, co dzieje się w Chinach. Perspektywy tamtejszej gospodarki się pogarszają, a obniżki stóp procentowych mogą okazać się przeciwskuteczne.
To byłoby fatalną wiadomością z punktu widzenia globalnego wzrostu, ale jednocześnie dobrą wiadomością z punktu widzenia obligacji. Według danych Bloomberga wielcy inwestorzy instytucjonalni kupują obligacje na potęgę, nawet mimo że w większości gospodarek rentowności obligacji utrzymują się dużo poniżej stopy inflacji.