Europejski Fundusz Stabilności Finansowej (EFSF), czyli instytucja przeznaczona do finansowania pomocy dla państw strefy euro zagrożonych bankructwem, przeprowadziła pierwszą w swojej historii emisję obligacji. Sprzedała inwestorom papiery warte 5 mld euro. Aukcja została uznana za udaną, gdyż popyt na obligacje sięgał 48 mld euro. Pieniądze pozyskane z emisji posłużą do sfinansowania części pomocy dla Irlandii.

– Popyt był ogromny. Wyraźnie widać, że azjatyccy inwestorzy i banki centralne były bardzo zainteresowane tą emisją – wskazuje Mark Dowding, zarządzający funduszem w londyńskiej firmie Bluebay Asset Management. Wcześniej japoński rząd deklarował, że kupi co najmniej 20 proc. obligacji oferowanych przez EFSF.

Tymczasem inwestorzy zaniepokoili się stanem hiszpańskiego systemu bankowego. Ibex 35, główny indeks madryckiej giełdy, tracił po południu ponad 1 proc., a kurs akcji Banco Santander spadał w ciągu dnia nawet o ponad 3 proc. Inwestorzy reagowali w ten sposób na deklarację hiszpańskiej minister finansów Eleny Selgado, że pożyczkodawcy z Hiszpanii (głównie cajas, czyli regionalne kasy pożyczkowe, podobne do polskich SKOK) potrzebują co najwyżej 20 mld euro dodatkowego kapitału i łatwo mogą go zdobyć na rynkach.

Rynek nie uwierzył w te zapewnienia. Wcześniej bowiem analitycy wskazywali, że hiszpański system bankowy będzie potrzebował większego dokapitalizowania. Prognozy agencji Moody’s mówiły nawet o około 90 mld euro, którymi w skrajnym wypadku powinny zostać wspomożone cajas.

– Rząd stracił kolejną okazję, by rzucić nieco światła na prawdziwą sytuację sektora bankowego, co daje inwestorom duże pole do domysłów i może się okazać niebezpieczne w obecnych okolicznościach – wskazuje Ignacio Cerezo, analityk z JP Morgan Cazenove. , bloomberg