– W ubiegłym tygodniu, kiedy inwestorzy próbowali wycenić ryzyko katastrofy jądrowej, której konsekwencje dla japońskiej gospodarki byłyby dużo większe niż trzęsienia ziemi i tsunami, tamtejszy rynek najmocniej się załamał. Skoro to ryzyko maleje, jest zrozumiałe, że japońskie akcje najszybciej się odbijają – tłumaczy Shane Oliver, główny strateg inwestycyjny AMP Capital Investors. – Jeśli następstwa kataklizmu nie będą się dalej rozprzestrzeniały, japońskie akcje można uznać za relatywnie tanie – dodaje Naoki Fujiwara, zarządzający funduszami Shinkin Asset Management. Według niego do zwyżek na tokijskiej giełdzie przyczynił się także Warren Buffett. W poniedziałek legendarny inwestor powiedział, że klęska żywiołowa sprzed ponad tygodnia stworzyła okazję do kupowania akcji japońskich spółek.

Do poprawy nastrojów inwestorów przyczyniają się też coraz klarowniejsze perspektywy gospodarki Kraju Kwitnącej Wiśni, choć prognozy utrudnia niepewność co do tego, kiedy uda się tam przywrócić podaż energii elektrycznej do poziomu sprzed kataklizmu. – Niedobory energii, które opóźniają wznowienie produkcji, mogą sprawić, że w tym roku PKB Japonii się zmniejszy – oceniła agencja ratingowa Moody’s. Według ekspertów banku Morgan Stanley spadek sięgnie zapewne 1–3 proc. PKB. To jednak skrajna prognoza. Dziewięciu ankietowanych przez agencję Bloomberga ekonomistów spodziewa się średnio, że najgorszy dla japońskiej gospodarki będzie II kwartał tego roku, gdy tempo jej rocznego wzrostu wyniesie 0,4 proc. W II połowie roku dojdzie jednak do ożywienia gospodarczego, napędzanego m.in. wydatkami na odbudowę zniszczonych regionów.

Wpływ kataklizmu na koniunkturę stara się ograniczyć Bank Japonii (BoJ). Z jego wczorajszego komunikatu wynika, że już zapewnił sektorowi finansowemu rekordową płynność, mierzoną wartością depozytów banków komercyjnych w BoJ. Sięg-nęły one 41,6 bln jenów (1,5 bln zł), o 135 proc. więcej niż 10 marca.

Japoński rząd ogłosił, że rozważa utworzenie specjalnej agencji, która będzie koordynowała publiczne wydatki na odbudowę. Według agencji Moody’s Japonia może sobie pozwolić na takie działania, choć jej dług publiczny przekracza 200 proc. PKB.