– Irlandia znalazła się teraz na najmniej wygodnym miejscu w ratingowej skali. Jeden fałszywy krok, jedno cięcie i jej ocena kredytowa będzie już „śmieciowa” – twierdzi Gary Jenkins, strateg z londyńskiego Evolution Securities.
Reakcja rynku na cięcie ratingu była dosyć umiarkowana. Rentowność obligacji państw z peryferii strefy euro lekko rosła. W wypadku irlandzkich dziesięciolatek rentowność zbliżała się do 10 proc. (w piątek po południu wynosiła 9,74 proc.). Różnica między nią a rentownością podobnych niemieckich papierów zmalała jednak od 31 marca (dnia ujawnienia lepszych od prognozowanych wyników testów wytrzymałościowych irlandzkich banków) z 687 pkt bazowych do 596 pkt bazowych.
Mimo że kondycja fiskalna Irlandii nadal jest trudna, w ostatnich tygodniach nieco zmalał niepokój inwestorów wobec Zielonej Wyspy. Nawet agencja Moody’s, choć obniżyła rating, wskazuje, że stan finansów publicznych Irlandii będzie się poprawiał w długim terminie. – Restrukturyzacja irlandzkiego długu nie jest teraz prawdopodobna. Kraj ten ma duże doświadczenie w dokonywaniu udanej konsolidacji fiskalnej. Utrzymaliśmy jednak negatywną perspektywę ratingu ze względu na czynniki ryzyka – wyjaśnia Dietmar Hornung, analityk z Moody’s.
Powraca jednak niepokój inwestorów o Grecję. Nouriel Roubini, ekonomista, który przewidział obecny kryzys finansowy, twierdzi, że dojdzie do restrukturyzacji greckiego długu, a później być może do restrukturyzacji zadłużenia innych eurobankrutów. – W wypadku Grecji pytanie nie brzmi, czy ona nastąpi, ale kiedy to się stanie – mówi Roubini.
Jego zdaniem również Hiszpania może znaleźć się w kłopotach i podobnie jak Grecja, Irlandia i Portugalia poprosić o pomoc finansową z Unii Europejskiej oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego.