Pokonany na polu walki został Agustin Carstens, prezes banku centralnego Meksyku. Teraz jeszcze jedno jest pewne. Pani Lagarde będzie ostatnim szefem MFW, który jest „Europejczykiem z urzędu".
Że sytuacja rozwinie się w ten sposób oczywiste było od momentu, kiedy okazało się, że ze względów formalnych (bo skończył 65 lat) nie może kandydować Stanley Fisher, prezes banku centralnego Izraela. Kandydatura pani Lagarde umocniła się jeszcze bardziej, kiedy w ostatni poniedziałek uzyskała poparcie rządu w Pekinie. Do ostatniej chwili z poparciem dla Francuzki wstrzymywali się Amerykanie. Dla nich utrzymywanie dobrych stosunków z Meksykiem jest bardzo ważne. Ale w ostatniej chwili razem z Rosjanami i oni poparli kandydata Europy.
Od 19 maja kiedy do dymisji podał się poprzedni szef MFW, także Francuz Dominique Strauss Kahn który oskarżony o próbę gwałtu czeka teraz w Nowym Jorku na proces, pani Lagarde była murowanym kandydatem. I to wcale nie wyłącznie dlatego, że jest kandydatem z Europy, czy też kobietą, co po bardzo romansowym Strauss Kahnie jest bardzo oczekiwaną odmianą.
[srodtytul]Dobra na kryzys[/srodtytul]
Prawda jest taka, że największym problemem i to dla całego świata jest zadłużeniowy kryzys w Europie, przede wszystkim w Grecji, a to pani Lagarde właśnie jest osobą, która posiada najlepsze zdolności negocjacyjne. Podczas szczytów G20 i G7 zawsze była „szerpą", czyli osobą niesłychanie cierpliwą która była w stanie wynegocjować porozumienia. Jest autorką greckiego pakietu ratunkowego, którego brak doprowadziłby kto wie czy nawet nie rozpadu strefy euro.