Zbliża się koniec ery nieprzerwanych interwencji rządów

Pytania do... Johna Hardy’ego, stratega rynkowego Saxo Banku

Aktualizacja: 24.02.2017 06:13 Publikacja: 13.10.2011 02:19

John Hardy, strateg rynkowego Saxo Banku

John Hardy, strateg rynkowego Saxo Banku

Foto: Archiwum

Na rynkach finansowych w ostatnich dniach widać sporo optymizmu. Czy to nie dziwne, skoro jednocześnie widać narastające napięcia na rynku międzybankowym, przejawiające się m.in. szybkim wzrostem depozytów banków w EBC?

Nie nazwałbym tego, co obserwujemy, optymizmem. Mamy raczej do czynienia z wycofaniem się części pesymistów. Do ostrożności skłoniła ich weekendowa deklaracja liderów Niemiec i Francji, że wkrótce powstanie plan rekapitalizacji banków. Ale część uczestników rynku faktycznie sądzi chyba, że w ramach tego planu EBC dodrukuje pieniędzy.

Czy te nadzieje nie są wygórowane? Szanse na ilościowe łagodzenie polityki pieniężnej (QE) w Europie, czyli skup przez EBC aktywów bez sterylizacji tych transakcji, są chyba niewielkie?

Bazując na dotychczasowych doświadczeniach, inwestorzy nie powinni pokładać w unijnych liderach jakichkolwiek nadziei. Europejscy liderzy coś jednak muszą zrobić. Z powodów prawnych to nie będzie QE w takiej formie, jak w USA czy Wielkiej Brytanii. Będziemy raczej mieli do czynienia z QE w zawoalowanej formie.

Czy w kwestii pomocy bankom rynki też czeka rozczarowanie?

Rządy nie za bardzo mają za co bankom pomóc. Ale będą próbowały to robić, nacjonalizując część instytucji. Sądzę, że na Dexii się nie skończy. Przecież ten bank bez trudności przeszedł testy wytrzymałościowe. Wiele innych, które przedstawiano jako solidne, może mieć takie same kłopoty. Nie wykluczam, że także w USA banki znów będą potrzebowały rządowej pomocy, której z przyczyn politycznych nie mogą otrzymać. Np. Bank of America już jest w trudnej sytuacji, czego dowodzi fakt, że potrzebował kapitału od Warrena Buffetta.

Należy się spodziewać, że banki w poszukiwaniu kapitału będą wyprzedawały aktywa, pogłębiając dekoniunkturę na rynkach finansowych?

Nie sądzę, aby rządy pozwoliły na taki obrót spraw. To bowiem sprawiłoby, że kryzys przybrałby skalę tego z jesieni 2008 r. Niemniej spodziewam się, że stopniowo władze będą dopuszczały niezbędne dostosowania w sektorze finansowym i gospodarce, zamiast – jak dotąd – blokować je ustawicznymi interwencjami. W końcu rynki będą musiały swoje wycierpieć.

Jakie dostosowania ma pan na myśli?

Wspieranie sektora finansowego i gospodarki przez władze stało się zbyt kosztowne. Nie można tego w nieskończoność kontynuować. Najpierw więc zostanie dopuszczona restrukturyzacja greckiego długu, potem być może portugalskiego. Banki, choć zostaną dokapitalizowane, będą musiały ponieść straty.

Czy kryzys fiskalny w strefie euro stanowi poważne zagrożenie dla Europy Środkowo-Wschodniej. Czy np. istnieje ryzyko, że kraje tego regionu zostaną pozbawione zagranicznego kapitału, tak jak przed trzema laty?

Kraje Europy Środkowo-Wschodniej są nadal mocno uzależnione od zagranicznego kapitału, choć nie tak, jak w 2008 r. Gdyby kryzys w eurolandzie się nasilał, to źródło kapitału mogłoby znów wyschnąć. Ale w naszym podstawowym scenariuszu nie zakładamy tego. Jeśli chodzi o Polskę, spodziewamy się jednak dalszego osłabienia złotego, co uniemożliwi NBP obniżkę stóp procentowych. W perspektywie sześciu miesięcy za euro będzie trzeba zapłacić 4,75 zł. Odpływ kapitału, który do tego doprowadzi, będzie też oznaczał dekoniunkturę na GPW.

To bardzo pesymistyczna prognoza. Średnio analitycy wskazują, że pod koniec roku będzie to 4,20 zł.

Te średnie prognozy zakładają chyba, że w strefie euro nie dojdzie już do żadnych wstrząsów ani do procesu delewarowania. Ten ostatni, który stopniowo będzie dopuszczany, sprawi, że prognozy dla zachodnich gospodarek okażą się zbyt optymistyczne. Istnieje ogromne ryzyko, że w strefie euro dojdzie do recesji.

Co to będzie oznaczało dla rynków akcji?

Jeśli chodzi o dojrzałe rynki, dostrzegam potencjał w antycyklicznych spółkach wypłacających wysokie dywidendy. To swego rodzaju powrót do korzeni inwestowania na giełdzie, bo dawniej inwestorzy liczyli głównie na dochody z dywidend, a nie na wzrost wartości papierów. Jeśli zaś chodzi o rynki wschodzące – w tym Polskę – akcje są tanie, ale według mnie będzie można je kupić jeszcze taniej. Dramatycznego pogłębienia dołków na tych giełdach się jednak nie spodziewam.

Dziękuję za rozmowę.

Gospodarka światowa
Ceny producentów w Niemczech spadły w czerwcu zgodnie z oczekiwaniami
Gospodarka światowa
Unia uderza w rosyjską ropę i jej nabywców. Pułap cenowy w dół, sankcje na Indie i Turcję
Gospodarka światowa
Członek Fed zdecydowanie za obniżką stóp procentowych w lipcu
Gospodarka światowa
Jakie karty posiada Europa w rozgrywce handlowej z Ameryką?
Gospodarka światowa
USA: maleje liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych
Gospodarka światowa
Wzrosła wartość amerykańskiej sprzedaży detalicznej