Po interwencyjnej sprzedaży jenów o godz. 8 rano w Londynie za dolara płacono już o 4,6 proc. więcej – 78,81 jena. Było to największe jednodniowe umocnienie dolara od trzech lat.
Minister finansów Jun Azumi powiedział, że Tokio będzie nadal interweniowało na rynkach walutowych, dopóki nie osiągnie zadowalającego wyniku. Poprzednie interwencje powtarzane od września 2010 r. nie zdołały ustabilizować kursu jena. Ostatnia jednak była najbardziej zdecydowana i przeprowadzono ją na początku tygodnia, który będzie obfitował w ważne wydarzenia na rynkach finansowych (m.in. posiedzenie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku Fedu, rady Europejskiego Banku Centralnego oraz obrady przywódców państw G20 w Cannes).
Japonia zdecydowała się na interwencję, by uświadomić światowym liderom, że tak mocny kurs jena to o jedno wyzwanie za dużo dla tamtejszej gospodarki nękanej skutkami marcowego trzęsienia ziemi i tsunami. Koszty odbudowy Japonii ze zniszczeń szacuje się na 250 mld USD.
Przedstawiciele japońskiego banku centralnego wielokrotnie zwracali też uwagę, że stan japońskiej gospodarki nie ma nic wspólnego z rekordowo mocnym jenem, bo jego kurs windują inwestorzy szukający bezpiecznej alternatywy dla euro i dolara. Skutki poniedziałkowej interwencji mogą być trwalsze niż poprzednich także dlatego, że w minionym tygodniu Bank Japonii złagodził politykę pieniężną.