Do wzrostu kosztów finansowania Włoch oprócz kryzysu politycznego związanego z zapowiedzią dymisji Silvia Berlusconiego doprowadziło podwyższenie przez izbę rozliczeniową LCH. Clearnet depozytów dla transakcji na włoskim długu. Rentowność obligacji pięcioletnich sięgnęła rekordowego poziomu 7,71 proc., a dziesięciolatek 7,48 proc. Wzrosła w ciągu doby odpowiednio o 84 i 71 pkt bazowych.
Sytuacja na rynku długu przełożyła się na rynki akcji. Mediolański indeks FTSE MIB tracił w ciągu dnia ponad 4 proc., a przecena dotknęła też parkietów całej Europy.
Czy ponad 7-proc. rentowność obligacji wróży, że Włochy wkrótce poproszą o pomoc finansową? Wskazuje na to dotychczasowa historia kryzysu w strefie euro. W maju zeszłego roku Grecja zwróciła się o wsparcie do Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego niecały miesiąc po tym, jak rentowność jej dziesięciolatek na dłuższy okres przekroczyła 7 proc. W wypadku Irlandii stało się to równie szybko.
Zbyt duży, by pomóc
Inaczej niż Ateny czy Dublin Rzym jednak nie może obecnie liczyć na wsparcie. Unia Europejska nie dysponuje bowiem środkami, by stworzyć pakiet pomocowy. Może je uzyskać, gdy Europejski Fundusz Stabilności Finansowej (EFSF) zostanie zlewarowany do 1 bln euro. Na razie jednak prace nad jego wzmocnieniem są w powijakach. I nawet to mogłoby nie wystarczyć. Ewentualny pakiet wsparcia dla Włoch, trzeciej gospodarki eurolandu, musiałby być wart co najmniej setki miliardów euro. – Powinien sięgnąć nawet 1,4 bln euro – twierdzi Gary Jenkins, strateg ds. obligacji w londyńskim Evolution Securities. Tylko w przyszłym roku Włochy muszą wykupić 306 mld euro zadłużenia, podczas gdy cały dług publiczny Grecji to około 240 mld euro.
Wszyscy liczą więc, że kryzys polityczny we Włoszech zostanie opanowany, a rentowność obligacji się obniży.