Swoją wypowiedzią japoński minister wpisał się do coraz dłuższej listy przedstawicieli światowych rządów, którzy ponaglają Europę do działania. Zdaniem wielu przyjęte dotychczas porozumienia to stanowczo za mało, by strefie euro udało się wyjść z kryzysu. A świat tego wymaga. Jeśli kraje eurogrupy nie wypracują skutecznego planu działania to może się okazać, że zostaną pozostawione same z problemem. W tym momencie większość światowych potęg gospodarczych nie odmawia Europie pomocy. To jednak może się zmienić. Jak tłumaczył dzisiaj Azumi to czy Japonia weźmie udział w niesieniu pomocy, przy pośrednictwie Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zależy tylko od państw strefy euro i planu, który one wypracują.

Wątpliwości co do pomysłu wykorzystania MFW jako pomostu pomocowego zgłosiły już wcześniej dwie inne wielkie gospodarki. Pierwszy swoje obawy wyraził Waszyngton. Amerykanie uważają, że należy zachować wielką ostrożność przy wdrażaniu koncepcji w myśl której banki centralne Unii Europejskiej miałyby zasilić Fundusz dodatkowymi środkami, które następnie wsparłyby najbardziej zagrożone kryzysem kraje Starego Kontynentu. Znacznie mocniejsze stanowisko zajęli Kanadyjczycy, którzy wprost stwierdzili, że nie mają zamiaru uczestniczyć w niesieniu pomocy dla Europy. Japończycy wybrali swoją ścieżkę ale nie odcinają się od słów przywódców z Ameryki Północnej.

- Rozumiem stanowisko USA i Kanady – stwierdził Azumi. – Dopóki europejskie kraje nie będą w stanie jasno stwierdzić, ile pieniędzy potrzebują na walkę z kryzysem tak długo nie będziemy w stanie przejść do następnego kroku z udziałem MFW – tłumaczył - UE musi podjąć dalsze starania, aby przekonać do siebie rynki – dodał Azumi.