W czwartek Francja sprzedała swoje obligacje za 1,6 mld euro, które zapadają w kwietniu 2060 r. Ich rentowność wyniosła 3,27 proc. W tym samym dniu Hiszpanii udało się znaleźć kupców tylko na część emisji własnych obligacji. Upłynniła walory za 611?mln euro, a nabywcom 10-letnich obligacji musiała zaoferować 6-procentową stopę zwrotu.
Jak wyjaśnić tę różnicę? Dlaczego Francja łatwo sprzedaje 50-letnie papiery skarbowe, a sąsiadująca z nią Hiszpania musi zapłacić prawie dwukrotnie więcej, żeby sprzedać własne obligacje, które dojrzewają znacznie wcześniej? Większość ekspertów podkreśla, że na francuskim rynku nieruchomości nie występuje podobna bańka cenowa, która w Hiszpanii paraliżuje działalność tamtejszego sektora bankowego.
Ponadto hiszpańska gospodarka jest znacznie słabsza od francuskiej i wymaga dalszych agresywnych działań prowadzonych w ramach polityki fiskalnej, aby tamtejszy rząd mógł przejąć kontrolę nad finansami publicznymi. Do tego trzeba dodać, że finanse poszczególnych regionów autonomicznych w Hiszpanii nie są przejrzyste.
Oczywiście, istnieje obawa związana z tym, że ciężar obsługi długu publicznego Hiszpanii szybko rośnie. Jednak w tym?aspekcie państwo to ma jeszcze pewne rezerwy. Hiszpański dług publiczny na koniec 2011 r. wyniósł 67 proc. tamtejszego PKB. Rząd iberyjskiego kraju twierdzi, że jego zadłużenie może w tym roku wzrosnąć do 80 proc. PKB. Byłoby?to relatywnie nadal mniej niż we Francji, której dług publiczny na koniec ubiegłego roku wyniósł 87 proc. PKB i we Włoszech (zadłużonych na poziomie 121 proc. PKB), które także borykają się z problemami dotyczącymi ich finansów publicznych.