Rentowność włoskich sześciomiesięcznych bonów skarbowych skoczyła na dzisiejszej aukcji do poziomu 2,957 proc. Jest to najwyższy poziom od grudnia ubiegłego roku. Skok w zestawieniu miesiąc do miesiąca jest ogromny. W maju bieżącego roku Rzym sprzedawał tożsame papiery z rentownością na poziomie 2,1 proc.
Dzisiejszą aukcję można uznać za swoistą próbę przed dużo trudniejszym testem. Już jutro Rzym zaoferuje inwestorom dziesięcioletnie obligacje. Włosi planują sprzedać papiery o łącznej wartości do 5,5 mld euro. Jej wyniki dadzą dużo lepszy obraz tego, jak inwestorzy oceniają kondycję trzeciej gospodarki strefy euro.
Wyniki dzisiejszej aukcji wzbudzają obawy o kondycje Włoch. Jeśli obserwowane obecnie rentowności skoczą jeszcze bardziej, to Rzym szybko może utracić kontrolę nad swoimi finansami tak jak to miało miejsce w Grecji, Irlandii czy Portugalii. Wczoraj premier Mario Monti zapowiedział, że będzie naciskał na pozostałe kraje strefy euro, by te wspólnie przedsięwzięły kroki mające na celu złagodzenie presji rynków na jego kraj. Jednym z takich rozwiązań byłoby wprowadzenie euroobligacji.
By tak się stało musi jednak do pomysłu przekonać Niemców, a to nie będzie łatwe. Kanclerz Angela Merkel wielokrotnie sprzeciwiała się wprowadzeniu polityki, która rozbije odpowiedzialność za długi poszczególnych krajów na całą strefę euro. Swoje stanowisko w sprawie euroobligacji wyraziła najdobitniej podczas wczorajszego poufnego spotkania z
frakcją liberalnej FDP. Według relacji uczestników miała oświadczyć, że "póki żyje" nie będzie uwspólnotowienia długów. Inne relacje informują, że niemiecka kanclerz miała użyć stwierdzenia „po moim trupie".