Stało się to, przed czym w ostatnich latach przestrzegali analitycy. Prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi wzbudził na rynkach tak silne oczekiwania, że instytucja ta rzuci się do walki z kryzysem fiskalnym, że nie był w stanie im sprostać. Jego deklaracja, że „euro jest na zawsze", ani zapowiedź interwencji na rynku obligacji w kolejnych tygodniach, nie wystarczyła.
Tuż po rozpoczęciu konferencji Draghiego, wieńczącej wczorajsze posiedzenie Rady Zarządzającej EBC, kurs euro wobec dolara mocno wystrzelił, aby następnie w ciągu kilku minut tąpnąć o niemal 2 proc. Paneuropejski indeks akcyjny Stoxx 600, który zyskiwał wcześniej nawet 1 proc., po konferencji prezesa EBC był już 1,2 proc. na minusie.
Obniżki stóp wciąż możliwe
Oczekiwania pod adresem EBC był wysokie, od kiedy w ubiegłym tygodniu Draghi oświadczył, że frankfurcka instytucja zrobi w ramach swojego mandatu wszystko, co konieczne, aby uratować strefę euro. Wzrosły jeszcze bardziej, gdy w środę jednoznacznych sygnałów, że polityka pieniężna zostanie ponownie poluzowana, nie wysłała amerykańska Rezerwa Federalna.
Tymczasem Rada Zarządzająca EBC nie zdecydowała się wczoraj na żadne zmiany w polityce pieniężnej. Stopy procentowe pozostały na poziomie, do którego frankfurcka instytucja sprowadziła je miesiąc wcześniej: refinansowa wynosi 0,75 proc., a depozytowa zero. Podkreślając na konferencji prasowej, że w związku ze słabnięciem koniunktury w Europie spada inflacja, która od grudnia 2010 r. przekracza cel EBC (niespełna 2 proc.), Draghi dał do zrozumienia, że EBC ma jeszcze pole do cięcia stóp. Dodał jednak, że już przy obecnym ich poziomie frankfurcka instytucja żegluje po niezbadanych wodach.
– Ja wciąż się spodziewam, że stopa refinansowa w przyszłym miesiącu zostanie obniżona, a drzwi do ujemnej stopy depozytowej pozostają otwarte – ocenia Lena Komileva, założycielka i główna ekonomistka firmy analitycznej G+ Economics.