Z danych firmy analitycznej EPFR Global wynika, że do funduszy inwestujących w denominowane w tzw. twardych walutach obligacje rządów i spółek z państw rozwijających się w pierwszych siedmiu miesiącach br. napłynęło netto 18,8 mld USD, o 4 mld USD więcej niż w całym rekordowym dotąd pod tym względem 2010 r.

Dane EPFR nie oddają jednak w pełni zainteresowania tymi papierami, bo nie uwzględniają zakupów funduszy państwowych i emerytalnych, a także ubezpieczycieli i banków centralnych. O ich popularności lepiej świadczy to, że według Dealogic spółki i rządy z państw rozwijających się zdołały w tym roku sprzedać dolarowe obligacje warte 218,7 mld USD, co także jest nowym rekordem. Mimo to ich rentowność, mierzona indeksem EMBI Global Diversified, oscyluje dziś wokół 4,7 proc., w pobliżu historycznego minimum.

Ale rentowności wysokiej jakości zachodnich obligacji skarbowych i korporacyjnych w wielu przypadkach są już poniżej zera. A zdaniem analityków niektóre obligacje z młodych rynków są równie bezpieczne. – Rynek akcji pozostaje rozchwiany, a stopy zwrotu z tzw. bezpiecznych aktywów są niemal zerowe. Dlatego napływ kapitału do obligacji w twardych walutach będzie trwał – uważa Pablo Goldberg, główny analityk ds. rynków wschodzących w banku HSBC. – Należy się spodziewać, że ten trend będzie się utrzymywał, bo nasila się głód stóp zwrotu – zgadza się Cameron Brandt, analityk z EPFR.