Japońska gospodarka zwolniła

Problemy gospodarcze starego kontynentu coraz mocniej uderzają w Kraj Kwitnącej Wiśni. W efekcie Japonia odnotowała spadek tempa wzrostu PKB w drugim kwartale bieżącego roku

Aktualizacja: 13.02.2017 01:17 Publikacja: 13.08.2012 12:37

Trwająca w wielu europejskich krajach recesja i powiązany z nią spadek popytu nie wpływa najlepiej na gospodarkę Japonii, która w znacznej mierze oparta jest eksporcie. W efekcie trzecia gospodarka świata odnotowała spadek tempa wzrostu PKB.

W drugim kwartale 2012 r. PKB Japonii zwiększył się o zaledwie 0,3 proc. w zestawieniu z początkiem bieżącego roku. W pierwszym kwartale odnotowano wzrost na poziomie 1 proc.

W ujęciu rok do roku gospodarka kraju urosła w badanym okresie o 1,4 proc. Analitycy spodziewali się wzrostu PKB o 2,3 proc. Teraz wskazują, że obserwowany trend nieprędko ulegnie poprawie i prognozują, że najbliższe miesiące przyniosą dalsze spadki tempa wzrostu PKB.

Europa to nie jedyny problem Japonii. Spadek popytu obserwujemy także na rynku wewnętrznym.

- Popyt wewnętrzny słabnie coraz bardziej. Eksport najprawdopodobniej także wyhamuje, gdyż pogłębiają się problemy krajów europejskich, które ciągle nie mogą sobie poradzić z problemem zadłużenia. Wszystko wskazuje na to, że w trzecim kwartale bieżącego roku gospodarka Japonii powróci do stanu uśpienia – stwierdził Yuichi Kodama, główny ekonomista z Meiji Yasuda Life Insurance.

W drugim kwartale tego roku konsumpcja, która w Japonii stanowi 60 proc. PKB, wzrosła o 0,1 proc., ale to znacznie mniej niż w pierwszych trzech miesiącach roku. Wtedy zwiększyła o 1,2 proc. Wydatki na dobra trwałe utrzymały się na stabilnym poziomie, ale spadł popyt na samochody, mimo państwowych dotacji do ich zakupów. W badanym okresie wzrosły o 1,5 proc. wydatki inwestycyjne w przemyśle, jednak dobrą koniunkturę tworzy przede wszystkim branża budowlana, która jest zaangażowana w odbudowę terenów, które ucierpiały w wyniku zeszłorocznego trzęsienia ziemi i fali tsunami. W drugim kwartale wzrosły też o 1,7 proc. wydatki na cele publiczne z budżetu państwa. To wynik inwestycji w sektor energetyczny po katastrofie elektrowni atomowej w Fukushimie i pomocą dla ludności dotkniętej zeszłorocznym kataklizmem.

W tym samym czasie inflacja spadła o 0,5 pkt - głównie z powodu obniżek cen żywności. Grozi to ponownym zwiększeniem presji deflacyjnej.

Równie słabo co wyniki całej gospodarki prezentują się bilansy największych japońskich przedsiębiorstw. Najbardziej cierpią producenci elektroniki użytkowej. Trzej najwięksi producenci Sharp, Panasonic i Sony ogłosili, że z powodu fatalnych wyników finansowych zmuszeni są zrestrukturyzować swoje przedsiębiorstwa, przez co wielu ludzi starci pracę. W maju Panasonic ogłosił, że 2011 rok zamknął stratą 722 mld jenów (ok. 9,26 mld dol.). Głównymi powodami były - niedobory prądu po katastrofie Fukushimy, powódź w Tajlandii, która na wiele tygodni sparaliżowała system produkcyjny firmy i spadek popytu w pochłoniętej kryzysem finansowym Unii Europejskiej.

Coraz słabsze wyniki zwiększają presję na władze w Tokio. Ekonomiści spekulują, że dane nie pozostaną bez echa i wywołają w końcu reakcję rządu. Wskazują, że słabszy popyt, tak wewnętrzny jak i zewnętrzny, zmusi władze kraju do przygotowania nowych pakietów stymulujących gospodarkę. Takie przekonanie dodatkowo wzmacnia fakt, że powoli spada tempo i skala prac odbudowujących kraj po zeszłorocznym trzęsieniu ziemi i tsunami. To właśnie one były motorem napędowym wzrostu PKB Japonii w pierwszym kwartale 2012 r.

Gospodarka światowa
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka światowa
Ropa znów stanieje. OPEC+ zwiększy wydobycie w czerwcu
Gospodarka światowa
Amerykański PKB spadł w pierwszym kwartale
Gospodarka światowa
Volkswagen odnotował 37-proc. spadek zysku w pierwszym kwartale
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka światowa
PKB strefy euro wzrósł o 0,4 proc.
Gospodarka światowa
Chiny zniosły cło na amerykański surowiec. Ale nie chcą się przyznać