Większość europejskich indeksów giełdowych umiarkowanie rosła w ciągu dnia i sięgała najwyższych poziomów od pięciu miesięcy. Powód do rynkowego optymizmu dała niemiecka kanclerz Angela Merkel, która wyraziła poparcie dla strategii antykryzysowej Maria Draghiego, szefa Europejskiego Banku Centralnego. – Zrobimy wszystko, by uratować strefę euro – deklaruje Merkel.
Draghi zapowiedział na początku sierpnia, że EBC może skupować krótkoterminowy dług państw strefy euro znajdujących się pod presją inwestorów. Państwa te będą musiały jednak oficjalnie zwrócić się o wsparcie, spełnić warunki pomocy (czyli stosować się do dyscypliny finansowej), a pomoc EBC powinna się łączyć z zakupami ich długu przez unijne mechanizmy stabilizacyjne. Inwestorzy są przekonani, że EBC jest gotowy do wsparcia rynków, odkąd (podobnie jak Merkel) Draghi zapowiedział 25 lipca, że jest gotów, by zrobić wszystko dla ratowania strefy euro.
– Obroty na rynkach nie są duże, ale widać poprawę. Jeszcze kilka tygodni temu wszyscy mówili o wyjściu Grecji ze strefy euro, teraz głównie się zastanawiają, jak będzie wyglądała nowa Europa – wskazuje Jack Bouroudjian, szef funduszu Bull and Bear Partners.
O tym, że sytuacja w strefie euro wciąż jest niestabilna, świadczą jednak słowa wypowiedziane przez Erkki Tuomioja, fińskiego ministra spraw zagranicznych, w wywiadzie dla „Daily Telegraph". Przyznał on, że Finlandia przygotowuje się na możliwy rozpad strefy euro. Dodał jednak, że Finlandii nie zależy na tym, by euroland się rozpadł.
– Istnieje konsensus, że rozpad strefy euro przyniósłby w krótkim i średnim terminie większe koszty niż dalsze zarządzanie kryzysem. Muszę dodać, że rozpad strefy euro nie oznaczałby rozpadu Unii Europejskiej. Mógłby nawet sprawić, że UE funkcjonowałaby lepiej – twierdzi Tuomioja.