Na rynku obu Ameryk, zdominowanym oczywiście przez USA, sprzedaż w sklepach Tiffany w kwartale zakończonym w lipcu była o 5 proc. mniejsza niż przed rokiem. To jej pierwszy spadek od kryzysowego III kw. 2009 r., kiedy zmniejszyła się o 10 proc. W rejonie Azji i Pacyfiku sprzedaż w sklepach Tiffany też spadła w minionym kwartale o 5 proc., głównie w wyniku mniejszych wydatków konsumpcyjnych w Chinach i Korei Południowej.
Winą za pogorszenie wyników firmy zarząd Tiffany obarczył osłabienie koniunktury gospodarczej i ostrzegł, że nie spodziewa się znaczącego ożywienia na rynku w sezonie świątecznym, który jest zazwyczaj najważniejszy w roku dla wszystkich handlowców. Tiffany obniżył prognozę tegorocznego zysku do 3,55 USD–3,70 USD na akcję z 3,70 USD–3,80 USD. Prezes spółki Michael Kowalski powiedział, że ostrożne podejście do wyników w najbliższej przyszłości wynika z globalnego osłabienia wydatków konsumpcyjnych, ale także z tego, że teraz spółce tym trudniej będzie wykazać silne zwyżki, że doświadczyła ich przed rokiem.
Mimo wszystko Tiffany nadal jest na plusie, bo globalna sprzedaż spółki wzrosła w minionym kwartale o 1,6 proc., do 887 mln USD, a zysk netto o 2 proc., do 92 mln USD. Zdaniem analityków zagrożeniem dla Tiffany jest to, że w kryzysie wielu klientów musi wybierać między biżuterią a torebką czy butami.