Rada Prezesów Europejskiego Banku Centralnego na wczorajszym posiedzeniu w Ljubljanie pozostawiła podstawowe stopy procentowe na rekordowo niskim poziomie 0,75 proc. Prezes banku Mario Draghi na konferencji prasowej potwierdził, że jego instytucja jest gotowa do rozpoczęcia operacji skupowania obligacji rządowych, jeśli tylko zostaną spełnione niezbędne warunki.
Jeden z takich warunków polega na tym, by kraj złożył formalny wniosek o skupowanie przez europejski fundusz pomocowy jego długu na rynku pierwotnym. Dopiero wtedy EBC może rozważyć skupowanie jego obligacji na rynku wtórnym.
Draghi podkreślił, że już samo opublikowanie takiego programu przed miesiącem osłabiło napięcie na rynkach wokół papierów najbardziej zadłużonych krajów strefy euro, co przyniosło oczekiwany rezultat w postaci obniżenia kosztów obsługi ich nowego zadłużenia.
W Madrycie nie wiadomo, czy pomoc jest potrzebna
Samo ogłoszenie programu nie rozwiązało jednak zasadniczych problemów i nie zażegnało kryzysu zadłużeniowego w strefie euro. Hiszpania, powszechnie uważana za kraj, któremu najbardziej i najpilniej będzie potrzebna pomoc, wciąż zwleka z decyzją o wystąpieniu o takie wsparcie, bo nie ma tam wewnętrznej zgody, czy można zaakceptować związane z przyjęciem pomocy warunki. Minister finansów Luis de Guindos nie ukrywał, że w jego rządzie nadal nie ma zgody co do tego, czy Hiszpanii potrzebna jest pomoc ze strony Unii Europejskiej.
– Z ekonomicznego punktu widzenia wcale nie jest potrzebne dalsze obniżanie stóp przez EBC. Problem polega nie na zmianach stóp, ale na decyzji rządu w Hiszpanii, na tym, czy Madryt zwróci się o unijną pomoc, co utorowałoby drogę do rozpoczęcia programu skupowania obligacji przez EBC – powiedział agencji Bloomberga Christian Melzer, ekonomista z frankfurckiego Dekabanku.