Z wyliczeń firmy analitycznej Argus Research wynika, że w minionym tygodniu amerykańscy insiderzy sprzedali na otwartym rynku tylko 1,6 akcji swoich spółek na każdą akcję kupioną.
Insiderzy, czyli wysokiego szczebla pracownicy spółek, dostają akcje w ramach wynagrodzenia więc prawie zawsze sprzedają ich więcej, niż kupują. W minionej dekadzie średnio zbywali 3,4 akcji na jedną kupioną. Spadek tej różnicy wyraźnie poniżej średniej sugeruje, że insiderzy uważają walory swoich firm za niedowartościowane. A to powinno przekonać pozostałych inwestorów, którzy mają gorszy ogląd sytuacji w spółce, niż jej pracownicy. I odwrotnie, gdy insiderzy sprzedają więcej akcji swoich spółek, niż zazwyczaj, powinno to inwestorów zaniepokoić.
W ostatnich latach zachowanie insiderów było dość wiarygodną wskazówką dla inwestorów. Przykładowo, w pierwszej połowie września sprzedawali oni około sześć akcji na każdy kupowany walor. Niedługo później S&P 500 ustanowił szczyt hossy i przez miesiąc pozostawał w trendzie bocznym. W październiku insiderzy sprzedawali już blisko siedem akcji na każdy kupiony, a S&P 500 ruszył w dół. Do połowy listopada stracił niemal 8 proc.
Wcześniej z kolei insiderzy trafnie przewidywali odbicia na Wall Street. Obliczany przez Argus Research wskaźnik – nie licząc obecnego przypadku – od początku hossy z marca 2009 r. tylko trzy razy spadł poniżej 2. Za każdym razem zwiastowało to koniec korekty.
Tuż przed końcem wiosennej korekty, na początku czerwca br., insiderzy sprzedawali 1,7 akcji na każdą kupowaną. Na początku października ub.r., gdy rozpoczęła się 30-proc. zwyżka S&P 500, przerwana dopiero w kwietniu br., wskaźnik ten spadł niemal do 1. Z kolei na początku lipca 2010 r., przed skokiem S&P 500 o 33 proc., wynosił 1,8.