Francja nie jest już seksy

Socjalistyczny rząd przykręca zamożniejszym obywatelom podatkową śrubę. Wkrótce odbędzie się głosowanie nad przyszłorocznym budżetem.

Aktualizacja: 13.02.2017 05:23 Publikacja: 04.12.2012 10:31

Francja nie jest już seksy

Foto: Bloomberg

Projekt ustawy przewiduje, że z podatków państwo dodatkowo zyska 24,4 miliarda euro. Jednym z najbardziej kontrowersyjnych zapisów jest 75 –proc. podatek od dochodów przekraczających milion euro. Podnosząc podatki rząd chce załatać dziurę w budżecie.

-Francja już nie seksy dla biznesu – uważa Jean-Emile Rosenblum, założyciel i były właściciel firmy Pixmania, internetowego sprzedawcy komputerów. Aby przyciągnąć przedsiębiorców i zachować miejsca pracy trzeba, jego zdaniem, pokazać się jak najkorzystniej, a Francja z powodu kosztów, podatków i presji społecznej  bardziej przypomina mu starą pannę. Wraz z rodziną postanowił wyjechać z kraju, ale nie ujawnia dokąd.

Poza wspomnianym opodatkowaniem milionerów socjalistyczny rząd chce  m. In. wprowadzić nowy podatek od zysków kapitałowych, wyższe daniny od dochodów, majątku i dziedziczenia.

Z tego powodu, jak zauważa Phillippe Kenel, genewski prawnik firmy Python, Schiferelli, Peter&Associates, coraz więcej Francuzów postanawia zmienić miejsce zamieszkania i pracy.  Przyznaje jednak, że niemożliwe jest określenie jak liczna jest to grupa, gdyż wiele osób nie ujawnia tego publicznie. Z jego obserwacji wynika, że liczba zmieniających kraj osiedlenia w tym roku podwoiła się, szczególnie wzrosła po tym jak we wrześniu prezydent Francois Hollande ujawnił nowe reguły fiskalne.   Emeryci, jak mówi Kenel,  wybierają Szwajcarię, natomiast przedsiębiorcy preferują Belgię i Londyn.

- Ci, którzy wyjeżdżają zaoszczędzą na podatkach tak dużo, że tej pokusie nie można się oprzeć – uważa Francois de la Villardiere, były polityk lokalny i biznesmen, który sprzedał Publicis swoje udziały w firmie reklamowej.  Sprzedaje też paryską rezydencję i letni dom koło Rambouillet. Wyjedzie do jakiegoś kraju europejskiego lub za ocean.

Didier Delmer, który pomaga francuskim biznesmenom w tworzeniu firm w Londynie, twierdzi, że jego biznes gwałtownie się rozkręcił. Wcześniej miał takich klientów średnio pięciu miesięcznie, a od maja już 80. Brytyjski premier David Cameron obiecał w czerwcu, że rozwinie „czerwony dywan" dla Francuzów decydujących się na opuszczenie swojego kraju. Delmer twierdzi, że wśród jego klientów, wbrew pozorom, jest zaledwie 2-3 milionerów. Większość stanowią młodzi przedsiębiorcy.

Wizerunkowi Francji jako miejsca do robienia interesów bardzo zaszkodził też ostatni konflikt z hinduskim miliarderem Lakshmi Mittalem, kontrolującym koncern Arcelor Mittal, największego na świecie producenta stali. Do tej firmy należy stalownia we Florange (Lotaryngia).  Arcelor Mittal chciał m.in. zmniejszyć tamtejszą załogę o 600 osób, co spowodowało gwałtowną reakcję Arnaud Montebourga, ministra przemysłu. Nazwał on Mittala kłamcą i szantażystą, zagroził nacjonalizacją huty. Ostatecznie jednak strony osiągnęły porozumienie. Arcelor Mittal zrezygnował ze zwolnień i obiecał zainwestować we Florange 180 milionów euro w ciągu pięciu lat, zaś rząd francuski zarzucił plan nacjonalizacji tej stalowni.

Gospodarka światowa
Trump daje więcej czasu na umowy handlowe
Gospodarka światowa
Uncja złota za 4 tysiące dolarów – czy może poniżej 3 tysięcy?
Gospodarka światowa
Jak Xiaomi odniosło sukces tam, gdzie poległo Apple
Gospodarka światowa
Przemysł motoryzacyjny pomógł niemieckiej produkcji w maju
Gospodarka światowa
Trump przesunął deadline dla ceł na 1 sierpnia
Gospodarka światowa
Czy socjalista będzie rządził Nowym Jorkiem?