W ostatnich trzech miesiącach ub.r. największa gospodarka świata skurczyła się w tempie 0,1 proc. rocznie – podał wczoraj amerykański Departament Handlu. Tak słabej koniunktury nie było w USA?od II kwartału 2009 r. W całym 2012 r. gospodarka USA powiększyła się jednak o 2,2 proc., po wzroście o 1,8 proc. w 2011 r.
Ekonomiści zdawali sobie sprawę, że pod koniec roku gospodarka wyhamowała, ale spadku PKB nie spodziewał się nikt. Najwięksi pesymiści szacowali, że w IV kwartale rósł on w tempie 0,3 proc. rocznie, w porównaniu z 3,1 proc. w poprzednich trzech miesiącach. Średnio spodziewali się odczytu 1,1 proc.
Zawinił Waszyngton
Ale w komentarzach ekonomistów wcale nie było widać rozczarowania. – To najlepiej wyglądający spadek PKB, jaki można sobie wyobrazić – powiedział Paul Ashworth, główny ekonomista ds. USA w firmie analitycznej Capital Economics. – Ten odczyt nie jest taki zły, jak się wydaje – dodał Paul Edelstein, ekonomista z IHS Global Insight.
Aż 1,3 pkt proc. od rocznej stopy wzrostu PKB odjął spadek wydatków Waszyngtonu na obronność o 22,3 proc. kwartał do kwartału w przeliczeniu na rok. Kolejne 1,3 pkt proc. od tempa wzrostu PKB odjęła zmiana zapasów spółek.
Lepiej na rynku pracy
– Gdy pominie się te dwa jednorazowe czynniki, tempo wzrostu gospodarczego przyspieszyło w IV kwartale do 2,6 proc., z 1,8 proc. w III?kwartale – zauważył Ashworth. Wydatki konsumpcyjne Amerykanów, uchodzące za motor tamtejszej gospodarki, rosły pod koniec roku w rocznym tempie 2,2 proc., w porównaniu z 1,6 proc. w III?kwartale. I to pomimo obaw związanych z klifem fiskalnym, czyli m.in. gwałtowną podwyżką podatków z początkiem 2013 r. Firmy zaś zwiększały wydatki inwestycyjne w tempie 8,4 proc., podczas gdy kwartał wcześniej je ograniczały.