Ale ostatnie wyprzedaże sprawiły, że ci łowcy okazji są teraz nieco bardziej wybredni niż w przeszłości.
Rynki od Brazylii po Chiny spadały od połowy maja w wyniku rosnących obaw, że Rezerwa Federalna przygotowuje się do zakończenia skupowania obligacji co miesiąc za 85 mld USD. To odcięłoby napływ łatwego pieniądza na emerging markets i to akurat w momencie, gdy zaczęły się pogarszać perspektywy ich wzrostu gospodarczego. Właśnie tym Międzynarodowy Fundusz Walutowy uzasadnił niedawne obniżenie swoich prognoz rozwoju światowej gospodarki.
Inwestorzy, którzy zaczęli tam kupować, mają jednak inne podejście do tej kwestii. Uważają, że dwumiesięczna wyprzedaż posprzątała tamtejsze rynki z „gorącego pieniądza" od funduszy hedgingowych i innych któtkoterminowych inwestorów, który wywindował tam ceny aktywów. Natomiast niewiele zmieniło się to, co przede wszystkim przyciągnęło ich na tamtejsze rynki – szybszy wzrost i wyższa rentowność niż w krajach rozwiniętych.
Pimco Emerging Local Bond Fund, zarządzający 13,5 mld USD, kupił obligacje Meksyku i Brazylii, bo stan meksykańskich finansów jest dobry, a brazylijskie papiery mają wysoką rentowność. Dla 10-latek w realach wynosi ona 10,97 proc., w porównaniu z 9,61 proc. na początku maja.