Nowojorski indeks Nasdaq już w poniedziałek znalazł się najwyżej od 2000 r., a Dow Jones ponownie przebił poziom 15 tys. pkt. Na początku wtorkowej sesji oba wskaźniki nadal rosły. Zazieleniło się również na europejskich giełdach, a wiele indeksów ze Starego Kontynentu zyskiwało po południu po ponad 1 proc. Na bliskowschodnich rynkach, wśród inwestorów widać było oznaki euforii – główny indeks giełdy w Dubaju rósł nawet o 8,5 proc.
W ten sposób rynek reagował na rosyjską propozycję poddania syryjskiego arsenału chemicznego pod kontrolę międzynarodową. Inwestorów ucieszyła jednak nie tylko oddalająca się perspektywa wojny w Syrii, ale również dobre dane gospodarcze z Chin (produkcja przemysłowa wzrosła w sierpniu o 10,4 proc., czyli bardziej, niż mówiły prognozy).
Obawy znikają
– Doszliśmy do punktu, w którym rynki mają już dość obawiania się. Inwestorzy mogą mieć obsesję na punkcie Syrii czy ograniczania przez Fed programu skupu obligacji, ale ogólnie sprawy mają się o wiele lepiej niż dawniej. Co prawda gospodarka nie doświadcza boomu, ale ogólny trend wskazuje na poprawę – twierdzi Bruce McCain, główny strateg inwestycyjny w Key Private Bank.
– Doszło do zmiany nastrojów na rynkach i sądzimy, że indeksy giełdowe mogą iść w górę do końca roku. Syria już nie jest dużym problemem, gdyż prawdopodobieństwo uderzenia wojskowego wydaje się niskie. Obawy dotyczące chińskiej gospodarki okazały się przesadzone, a inwestorzy zaczynają sobie w coraz większym stopniu zdawać sprawę z tego, że europejskie rynki prezentują się o wiele lepiej niż w przeszłości – ocenia Herbert Perus, zarządzający funduszem w Raiffeisen Capital Management.
Część analityków wskazuje jednak, że pomimo zaakceptowania rosyjskiej propozycji pokojowej przez reżim Assada i nieodrzucenia jej przez władze USA sytuacja na Bliskim Wschodzie wciąż jest niepewna i w krótkim terminie dojdzie do zawirowań na rynkach. – Podoba nam się Dow Jones powyżej 15 tys. punktów, a S&P500 powyżej 200-dniowej średniej kroczącej, ale zostało to osiągnięte przy małych obrotach. Inwestorzy nadal czekają, jak się rozwinie sytuacja – wskazuje Alan Valdes, dyrektor w nowojorskiej firmie DME Securities.