Po suchym pod tym względem 2012 r., europejski rynek IPO ponownie rozkwita. Od początku roku wartość przeprowadzonych ofert sięga 20 mld USD i jest prawie trzy razy większa niż w takim samym okresie ub.r., według danych firmy Dealogic. Wprawdzie Stany Zjednoczone wciąż przewodzą światu w tej rywalizacji z prawie 40 mld USD w nowych emisjach, ale to prawie tyle samo, co w ubiegłym roku.
Ponadto, tegoroczne europejskie oferty uszczęśliwiają nabywców akcji, bo ich kursy wzrosły średnio o 19 proc. od giełdowego debiutu. Papiery niektórych najbardziej rozchwytywanych emisji, takich jak brytyjskiej Royal Mail, dały jeszcze większe zwroty. Kurs tych akcji był pierwszego dnia notowań wyższy o 38 proc. od ceny ofertowej.
Dlaczego europejskie oferty mają taką siłę przebicia? Do poprawy koniunktury na tym rynku przyczynił się między innymi powrót firm inwestycyjnych typu private equity. W minionych kilku latach większość graczy tego rodzaju szukało wyższych cen dla swoich udziałów u inwestorów strategicznych lub w konkurencyjnych funduszach. W tym roku 41 proc. wolumenu europejskich IPO pochodziło ze spółek wspieranych przez private equity. To największy odsetek od co najmniej 2000 roku.
Z tego wynika, że inwestorzy są coraz bardziej zadowoleni z wycen w Europie, gdzie kursy akcji spółek nadal są niższe niż ich odpowiedników w Stanach Zjednoczonych. Ale co ważniejsze, odzwierciedla to nadzieje, że ożywienie gospodarcze wywinduje zyski przedsiębiorstw. Poza tym, inwestorzy zazwyczaj sceptycznie podchodzą do wyprzedaży dokonywanych przez private equity, bo ich właściciele przed sprzedażą wyciskają ze spółek, ile się tylko da.