W tym czasie wartość obligacji wyemitowanych przez firmy z północnoamerykańskiej branży naftowej (w tym wiele zaangażowanych w poszukiwania i wydobycie ropy ze złóż łupkowych) zmniejszyła się o 40 mld USD.
– Ludzie zwracają jedynie uwagę na to, że ceny benzyny spadają. Nie zorientowali się jeszcze, że to także uderza w ich portfele inwestycyjne – wskazuje Sean Wheeler, prawnik z amerykańskiej kancelarii Latham & Watkins, specjalizujący się w firmach z sektora naftowego.
Przez ostatnie pięć lat, zanim jeszcze rozpoczęła się wielka przecena na rynku ropy, pieniądze inwestorów płynęły szerokim strumieniem do spółek naftowych, co pomogło zwiększyć wydobycie surowca w USA do największego poziomu od 30 lat. Spółki z tego sektora zebrały od 2010 r. 353 mld USD w ramach ofert publicznych i 786 mld USD za pomocą pożyczek od banków i emisji obligacji. Wiele z tych inwestycji rozczarowuje, do czego przyczyniła się kiepska koniunktura na rynkach naftowym. To uderza w portfele m.in. amerykańskich funduszy emerytalnych. Według danych firmy badawczej eVestment inwestorzy instytucjonalni w USA mieli na koniec września w swoich portfelach akcje związane z sektorem energetycznym warte łącznie 963 mld USD.
Przykładem inwestycyjnego rozczarowania może być firma Energy XXI z Houston. Wiosną 2014 r. sprzedała ona obligacje warte 650 mln USD. Popyt na nie był tak duży, że spółka dwukrotnie zwiększyła ich emisję. Dług ten jest obecnie wyceniany przez rynek na mniej niż 50 centów za dolara, a akcje Energy XXI straciły w osiem miesięcy blisko 90 proc. Drugim pod względem wielkości akcjonariuszem tej spółki są fundusze zarządzane przez Vanguard Group, największą w USA firmę zarządzającą funduszami typu mutual.
Kiepska koniunktura w sektorze może niepokoić również banki, które udzielały pożyczek firmom poszukującym i wydobywającym ropę naftową, zwłaszcza mniejszym pożyczkodawcom.