Przez miesiąc zdrożała o 25 proc., ale od początku roku zaledwie o 4 proc. Odbicie na rynku to w dużej mierze reakcja inwestorów na dane pokazujące, że amerykańscy producenci ropy ograniczają poszukiwania tego surowca i zmniejszają liczbę aktywnych szybów. Rynek interpretuje to jako zapowiedź zmniejszenia podaży surowca. Czy słusznie?

Od października 2014 r. liczba aktywnych szybów naftowych w pięciu amerykańskich   regionach wydobycia ze złóż łupkowych spadła o 151 z rekordowego poziomu 1157. Liczba wierceń poszukiwawczych zmniejszyła się  zaś do poziomu z 2013 r. Mimo to produkcja ropy USA wzrosła na początku lutego do największego poziomu od co najmniej stycznia 1983 r. Sięgnęła 9,23 mln baryłek dziennie. Jednocześnie zapasy ropy w USA zwiększyły się do 417,9 mln baryłek i stały się największe od sierpnia 1982 r.  Amerykańska Administracja Informacji Energetycznej (EIA) spodziewa się, że produkcja jeszcze się zwiększy w nadchodzących tygodniach. Pomimo zmniejszenia się liczby pracujących szybów wydobywczych produkcja ropy ze złóż łupkowych w USA ma wzrosnąć w marcu do rekordowych 5,47 mln baryłek dziennie. Według wyliczeń EI by wzrost produkcji ropy łupkowej się zatrzymał, musiałoby zostać wyłączonych jeszcze 200 szybów.

– Trend w produkcji ropy naftowej w USA jest w tym roku dla rynku kluczowym czynnikiem, więc inwestorzy uważnie wypatrują oznak, że produkcja tam zwalnia. Mogą reagować przedwcześnie i z taką przedwczesną reakcją mamy teraz do czynienia – twierdzi Jim Burkhard, wiceprezes firmy badawczej IHC Inc.

– Fundamentalny obraz pozostaje słaby, więc zwyżki na rynku naftowym są nadal oparte na kruchych podstawach – wskazuje Michael Lewis, strateg Deutsche Banku.