Budowa ma być zakończona do końca sierpnia. Nieoczekiwanie inicjatywę wzniesienia zasieków z drutu kolczastego poparło kilkuset pracowników, których wezwano na tę budowę w ramach robót publicznych.
W większości młodzi i w średnim wieku mężczyźni, niektórzy bez pracy od ponad dziesięciu lat, to część dużej i rosnącej armii 260 tys. bezrobotnych, którzy sprzątają ulice, dorywczo pracują na polach, a teraz pomagają przy wznoszeniu zasieków.
Programy robót publicznych pochłaniają na Węgrzech coraz więcej pieniędzy, a krytycy zwracają uwagę, że stało się to narzędziem politycznym, które tworzy znaczącą grupę niewykwalifikowanych robotników pozostających na marginesie społecznym i pozbawionych szans znalezienia zatrudnienia w sektorze prywatnym.
– W krajach rozwiniętych takie programy na ogół są wygaszane – powiedział David Card z University of California. – Stały się one modne po wielkim kryzysie, ale już w latach 70. pojawiało się coraz więcej wątpliwości co do ich efektywności – dodał.
Mimo ostrzeżeń, że roboty publiczne nie zwiększają szans na znalezienie pracy, od czasu przejęcia władzy przez partię Fidesz w 2010 r. czterokrotnie wzrosły fundusze na finansowanie takich projektów, do 270 mld forintów (964 mln USD). Do 2018 r. mają one pochłaniać 1,6 proc. PKB i obejmować 350 tys. osób, 9 proc. siły roboczej.