Odbicie na giełdzie w Szanghaju nastąpiło m.in. dzięki rządowej interwencji, która była kontynuowana w piątek – zakupy akcji mocno się zwiększyły w ciągu ostatnich 30 minut sesji. Rynek wsparła też informacja, że państwowe fundusze emerytalne wkrótce ulokują 313 mld USD na rynkach akcji oraz innych aktywów.
– Wciąż nie ma zbyt wielu autentycznych kupujących na rynku, więc rząd musi być kupującym ostatniej instancji. Jak tylko inwestorzy wyczują, że zmniejsza się rządowa chęć do wspierania rynku, znów będą wyprzedawać akcje – twierdzi David Cui, strateg z Bank of America Merrill Lynch.
Jak długo rząd może utrzymywać wsparcie dla rynku? Z przecieków wynika, że co najmniej do 3 września, czyli obchodów 70. rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej, którym władze nadadzą wielką propagandową oprawę.
Wsparciem dla nastrojów na rynku okazały się też oficjalne dane mówiące o zyskach firm z sektora przemysłowego. Stało się tak, mimo że zyski te spadły w lipcu o 2,9 proc. – Ten raport nie był tak zły, jak się obawiano. O ile chiński sektor górniczy i metalurgiczny przechodzi poważną korektę, o tyle reszta przemysłu wygląda słabo, ale nie beznadziejnie. Te dane powinny wskazywać na wzrost gospodarczy wynoszący 6,5 proc. w drugiej połowie roku – ocenia Bill Adams, ekonomista z firmy PNC Financial Services.
Indeks Shanghai Composite znalazł się na poziomie z końca 2014 r., ale wciąż jest o 47 proc. wyżej niż 12 miesięcy temu. Od szczytu z czerwca do sierpniowego dołka stracił 43 proc. To bardzo dużo, ale nie w porównaniu z historycznymi krachami giełdowymi. Podczas fali kryzysu z lat 2007–2009 amerykański indeks S&P 500 stracił od szczytu do dołka 57 proc. (co zajęło mu 17 miesięcy), Nasdaq po pęknięciu bańki internetowej w 2000 r. zniżkował przez 31 miesięcy, tracąc 78 proc. Po wybuchu rosyjskiego kryzysu finansowego z 1998 r. indeks Micex spadł przez rok o 84 proc.