We wtorek po raz czwarty w ciągu dwóch tygodni Nowojorska Giełda Papierów Wartościowych (NYSE) sięgnęła po narzędzie stabilizowania rynku, znane jako „reguła 48". Ostatnio tak często stosowała je w październiku 2008 r., czyli w apogeum kryzysu finansowego. Część inwestorów uznała to za sygnał, że operator giełdy spodziewa się paniki na rynku, co mogło zadziałać jak samospełniająca się przepowiednia (ostatecznie główne amerykańskie indeksy giełdowe straciły we wtorek po około 3 proc.). A zdaniem krytyków stabilizującej reguły to tylko jeden z jej skutków ubocznych, które sprawiają, że faktycznie działa ona destabilizująco.
Pomocny konserwatyzm
NYSE uzyskała zgodę Komisji ds. Giełd i Papierów Wartościowych (SEC) na dołączenie „reguły 48" do swojego regulaminu w grudniu 2007 r. Od tego czasu stosowała ją 77 razy.
Operator nowojorskiego parkietu może sięgnąć po to narzędzie, gdy spodziewa się nerwowego początku sesji. Ocenia to m.in. na podstawie przebiegu poprzedniej sesji, sytuacji na zagranicznych giełdach, a także aktywności na rynku kontraktów terminowych. We wtorek przesłanką przywołania „reguły 48" były dane wskazujące na spadek aktywności w chińskim przemyśle i przecena na giełdach w Azji.
„Reguła 48" pozwala giełdzie zwolnić tzw. desygnowanych animatorów rynku, czyli maklerów pracujących na fizycznym parkiecie NYSE, z obowiązku podawania przed sesją kursów otwarcia dla popularnych akcji. Na większości giełd wszystkie kursy odniesienia wyliczane są automatycznie, ale NYSE stosuje mieszany model automatyczno- manualny, który jest wolniejszy. Zwolnienie maklerów z tej powinności w dniach, które mogą przynieść podwyższoną aktywność na rynku, ma przyspieszyć i usprawnić otwarcie sesji.
Brak przejrzystości
Wtorkowa decyzja NYSE, aby sięgnąć po „regułę 48" po raz czwarty w ciągu dwóch tygodni, wywołała jednak falę krytyki. Handel niektórymi popularnymi walorami przez kilka, a nawet kilkanaście minut odbywał się bowiem bez kwotowań. – To absurdalne, że NYSE ogranicza przejrzystość rynku w okresach podwyższonej zmienności – powiedział portalowi Business Insider Chris Concannon, prezes BATS Global Markets, drugiej co do wielkości obrotów amerykańskiej giełdy. Jego słowa można odbierać jako element rywalizacji między parkietami, ale opinię Concannona podziela wielu uczestników rynku. Zastrzeżenia mają m.in. firmy zarządzające funduszami ETF. Brak aktualnych kursów walorów na ich podstawowym parkiecie prowadzi bowiem do rozbieżności między cenami certyfikatów ETF a cenami odpowiadających im portfeli akcji.