Brexit, czyli kontrolowane wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej jest uznawane za jedno z głównych ryzyk przed którymi stoi w tym roku cała Europa. Kolejne renomowane banki publikują raporty w których straszą konsekwencjami, jakie dotkną brytyjską gospodarkę po opuszczeniu wspólnoty.
W obliczu utrzymującej się niepewności, cierpieć powinna zwłaszcza londyńska giełda. I faktycznie, w tym roku główne indeksy London Stock Exchange nie zachwycają. Zaskakuje jednak co innego – okazuje się, że brytyjskie akcje są zdecydowanie droższe od akcji z Europy Kontynentalnej.
Szeroki indeks FTSE-350, skupiający 350 największych spółki, jest handlowany przy mnożniku C/Z (cena do zysku) w wysokości 15,5. Premia względem indeksu Stoxx600 - skupiającego największe spółki z 18 europejskich krajów - wynosi aż 7 proc. To największa dysproporcja od 11 lat.
Zdaniem analityków jej przyczyn należy upatrywać w tegorocznym odbiciu cen surowców, w tym przede wszystkim ropy naftowej, które działa na korzyść Londynu. Na London Stock Exchange znajdziemy bowiem silną reprezentację spółek surowcowych np. BP, Royal Dutch Shell czy Glencore. Z tego względu odbicie cen surowców, sprzyja zachowaniu londyńskich indeksów.
Przychylnie o perspektywach FTSE-100, czyli flagowego indeksu, wypowiada się Marcin Sulewski, analityk Banku BZ WBK. Długa pozycja w kontraktach na ten indeks znajduje się w kwietniowym Portfelu Foreksowym Sulewskiego.