Przeprowadzona w poniedziałek wieczorem operacja może pomóc rządowi w łataniu dziury budżetowej, ale w oczach amerykańskich i europejskich inwestorów nie zmieniła postrzegania tego kraju objętego sankcjami międzynarodowymi. Wyłącznym menedżerem tej emisji był VTB Capital, również objęty sankcjami, a wewnętrzne procedury w wielu zagranicznych instytucjach finansowych zakazują im robienia interesów z dilerami znajdującymi się na czarnej liście.
W prospekcie poinformowano też , że nie ma gwarancji, iż rosyjskie obligacje będą dostępne dla takich międzynarodowych systemów rozliczeniowych jak Euroclear Bank SA, czy Clearstream banking SA z których korzysta wiele funduszy, natomiast będą one rozliczane za pośrednictwem depozytu rosyjskiego.
- Jak się właśnie okazało trudno jest emitować obligacje obchodząc sankcje, potwierdziło to izolację Rosji od międzynarodowych rynków kapitałowych - wskazuje Tim Ash, odpowiadający w Nomura International w Londynie za strategię na rynkach wschodzących. Podkreśla, że zważywszy przeszkody jakie mają do pokonania inwestorzy zagraniczni by kupić te obligacje trudno jest zrozumieć dlaczego Rosja zadaje sobie tyle fatygi.
Poniedziałkowa transakcja ma jednak dużą symboliczną wartość dla Kremla, który starał się minimalizować wpływ sankcji od ich nałożenia w 2014 roku z powodu konfliktu z Ukrainą. Ministerstwo Finansów i bank centralny zalały sektor bankowy kredytami dolarowymi i rublami z zasobów specjalnego funduszu rezerwowego by pomóc firmom objętym sankcjami i uchronić je przed niewypłacalnością.
W lutym rząd rosyjski próbował znaleźć gwarantów emisji euroobligacji, ale nie powidło się to na skutek ostrzeżeń ze strony Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej, które skłoniły takie banki jak m.in. Goldman Sachs czy Deutsche Bank do rezygnacji z udziału w tej operacji. W tej sytuacji z ofert zrezygnowano.