Bankowa bomba podłożona pod strefę euro

Kłopoty włoskich pożyczkodawców wyraźnie pokazują nieefektywność unijnych mechanizmów ratowania instytucji finansowych.

Publikacja: 17.07.2016 11:08

Banca Monte dei Paschi di Siena działa od 1472 r., ale wygląda na to, że jego dni są już policzone.

Banca Monte dei Paschi di Siena działa od 1472 r., ale wygląda na to, że jego dni są już policzone.

Foto: Archiwum

To nie Brexit jest największym zagrożeniem dla europejskich rynków. Potencjalnie większą siłę rażenia może mieć tsunami wywołane przez włoski kryzys bankowy. Inwestorzy zaczynają sobie uświadamiać, że wielkie problemy tej branży były dotąd głównie zamiatane pod dywan. Włoskie banki zmagają się z problemem złych długów wartych łącznie około 360 mld euro, czyli 18 proc. ich portfela kredytowego, z czego 198 mld euro przypada na „sofferenze", czyli pożyczki najgorszej jakości. Tymczasem kapitalizacja wszystkich banków notowanych na giełdzie w Mediolanie spadła poniżej 60 mld euro. Od początku roku branżowy indeks FTSE Italia Banks stracił ponad 50 proc. Akcje Banca Monte dei Paschi di Siena, najstarszego europejskiego pożyczkodawcy i zarazem banku znajdującego się w epicentrum obaw inwestorów (również ze względu na afery finansowe, które wybuchały w nim w ostatnich latach), straciły w tym czasie ponad 70 proc. Przy kapitalizacji wynoszącej około 1 mld euro bank ten ma w swoim portfelu złe długi warte aż 47 mld euro. Papiery banku Intesa Sanpaolo zniżkowały od początku roku o 35 proc., a UniCreditu o 57 proc. Drugi z tych banków sprzedał w tym tygodniu 10 proc. udziałów polskiego Pekao.

Co prawda niemiecka kanclerz Angela Merkel zapewniała ostatnio, że kryzysu we włoskim sektorze bankowym da się uniknąć, ale Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że zła sytuacja w bankowości przyczyni się do tego, że włoski PKB do połowy przyszłej dekady może nie wrócić na poziom sprzed 2008 r. Trzecią pod względem wielkości gospodarkę strefy euro czekają więc dwie stracone dekady. To Włochy, a nie o wiele mniejsza Grecja, mogą się okazać dla Eurolandu bombą z opóźnionym zapłonem.

– Euro Stoxx Banks, zbiorczy indeks europejskich banków, znalazł się poniżej poziomów z 2011 roku, kiedy mieliśmy do czynienia z poważnym kryzysem w strefie euro, która wtedy mogła się nawet rozpaść. Co ciekawe, w całej swojej historii indeks niżej notowany był tylko w 1987 roku – na poziomie 79 punktów – wskazują Daniel Kostecki i Mateusz Adamkiewicz, analitycy HFT Brokers.

Niebezpieczny mechanizm bail-in

Teoretycznie kwestia włoskich banków powinna być już dawno rozwiązana. Wszak istnieje mechanizm ratowania pożyczkodawców w strefie euro. Problem jednak w tym, że jego zastosowanie ściśle według określonych reguł mogłoby przynieść poważne straty gospodarcze i doprowadzić do upadku włoskiego rządu. Unijny mechanizm przewiduje bowiem, że zanim rząd przekaże bankom środki potrzebne na rekapitalizację, straty muszą ponieść posiadacze podporządkowanego długu banków (tzw. mechanizm bail-in). We Włoszech posiadanie tego typu obligacji długo było jednak popularną formą oszczędzania. Posiadaczami ich jest ponad 60 tys. włoskich inwestorów indywidualnych. Mają oni w swoich portfelach m.in. obligacje banku Monte Paschi warte łącznie ponad 5 mld euro. Zastosowanie mechanizmu ratowania banków według unijnej recepty doprowadziłoby wielu z tych ludzi do ruiny. Gdy pod koniec zeszłego roku restrukturyzowano kilka małych banków, pieniądze straciło tysiące ludzi i doszło do dużych protestów społecznych. Emeryt z miejscowości Civitavecchia popełnił samobójstwo, gdy stracił 100 tys. euro na długu podporządkowanym Banca Etruria. – Emeryt zabija się dlatego, że przez Banca Etruria i nieobecny rząd stracił oszczędności życia. To państwowe samobójstwo – komentował tę sprawę Matteo Salvini, deputowany Ligi Północnej.

Gdyby lewicowy rząd Matteo Renziego zdecydował się na mechanizm bail-in w przypadku dużych banków, protesty społeczne i straty poniesione przez drobnych inwestorów byłyby dużo większe. Pogorszyłyby się też nastroje przedsiębiorców i konsumentów, co dodatkowo osłabiłoby wzrost gospodarczy we Włoszech. Ekipa Renziego od kilku tygodni stara się więc przekonać Europejski Bank Centralny i Komisję Europejską, by odstąpić od zastosowania mechanizmu bail-in. Szuka kruczków prawnych, by uniknąć sytuacji, w której straty ponieśliby drobni inwestorzy. Decydenci z Brukseli i Frankfurtu nie chcą jednak iść na szybkie ustępstwa. A to niepokoi inwestorów.

Problem systemowy do rozwiązania

Analitycy wskazują, że unijne zasady dotyczące ratowania banków będą musiały zostać co najmniej nagięte, by uratować Włochy przed kryzysem finansowym. – Wyjściem z sytuacji byłoby przeprowadzenie operacji podobnej do tej z USA w 2008/2009 roku, gdy stworzono dwa oddzielne fundusze. Jeden z nich dokonywał skupu złych kredytów, które następnie przekazywał do podmiotu specjalnego przeznaczenia (SPV). Drugi fundusz bezpośrednio wprowadzał do banków preferowane akcje z wysokim oprocentowaniem (około 10 proc.), aby podatnicy mogli odzyskać choć część pieniędzy. Następnie dokonano rekapitalizacji systemu, co pomogło w przywróceniu do niego zaufania – twierdzi Peter Garnry, dyrektor ds. strategii rynków akcji w Saxo Banku.

Możliwe również, że na nagięcie reguł zdecyduje się też Europejski Bank Centralny. – Inną opcją, ostatnią deską ratunku, byłoby zaangażowanie EBC, który mógłby bezpośrednio dokapitalizować włoskie banki, kierując się mandatem utrzymania stabilności cen. Należy bowiem pamiętać, że obecnie inflacja zbliża się do zera, a EBC dąży do poziomu 2 procent. Jeśli kryzys we włoskim sektorze bankowym rozleje się na banki w Niemczech, Hiszpanii, i Francji, to presja deflacyjna znacznie się zwiększy, a ceny konsumpcyjne będą przedmiotem nasilonych wahań. Oznaczałoby to, że EBC musiałby się zdecydować na działania w ramach swojego mandatu utrzymania stabilności cen – dodaje Garnry.

– Europejski Bank Centralny poszerza skup aktywów o coraz gorsze jakościowo obligacje, lub ETF na europejskie akcje i powstrzymuje przecenę na rynku. Możliwe są też bardziej konkretne działania w odniesieniu do samych banków, a nie rynków kapitałowych – wskazują jeden z możliwych scenariuszy analitycy HFT Brokers.

By jednak doszło do trwałej poprawy sytuacji włoskiego sektora bankowego, potrzebne jest ożywienie w gospodarce Włoch i jej zreformowanie. To, że bilanse banków są tak bardzo zaśmiecone złymi kredytami, jest w dużej mierze skutkiem tego, że wzrost gospodarczy we Włoszech jest wolny (MFW spodziewa się, że wyniesie w tym roku 1 proc., po wzroście o 0,8 proc. w 2015 r.), bezrobocie wysokie (wśród młodych ludzi wyniosło ono w kwietniu aż 36,9 proc.), wiele małych spółek przeżywa trudności, a skomplikowane prawo powoduje, że ciężko odzyskać pieniądze od dłużnika (do tego dochodzą mafijne wyłudzenia kredytów). – Nie są to jednak zadania łatwe z politycznego punktu widzenia, więc najprawdopodobniej pozostaniemy przy działaniach doraźnych, a problem co najwyżej zostanie odsunięty w czasie – prognozują analitycy z HFT Brokers.

Problemem Włoch jest również to, że kraj jest słabo dostosowany do obecności w strefie euro. Od czasu przystąpienia do niej jego konkurencyjność stanęła w miejscu. Nasilenie się kryzysu może więc sprawić, że nasilą się głosy za wyjściem Italii z Eurolandu.

[email protected]

Deutsche Bank i jego olbrzymia góra derywatów

– Europejskie banki mogą potrzebować nawet 150 mld euro na rekapitalizację – mówił niedawno David Folkerts-Landau, główny ekonomista Deutsche Banku. Jego zdaniem wyliczenia mówiące, że włoskie banki potrzebują 40 mld euro pomocy, mogą się okazać zbyt ostrożne.

Problem nie ogranicza się jednak tylko do włoskich pożyczkodawców. Premier Włoch Matteo Renzi wściekle wskazywał, że problemy banków z jego kraju ze złymi pożyczkami są niczym w porównaniu z problemami, jakie niektórzy europejscy pożyczkodawcy mają z derywatami. Powszechnie odebrano to jako aluzję do Deutsche Banku. Akcje największego niemieckiego pożyczkodawcy straciły od początku roku na giełdzie we Frankfurcie 43 proc. Od szczytu z 2007 r. spadły o 86 proc. Niepokój inwestorów budzi m.in. duże zaangażowanie banku na rynku derywatów. W I kwartale wynosiło ono 72,8 bln dolarów. Było więc znacznie większe niż nominalny PKB Niemiec (3,4 bln USD), a także całej Unii Europejskiej (17 bln USD), i niewiele niższe niż PKB całego świata (73,2 bln USD). Kapitalizacja Deutsche Banku to zaledwie około 20 mld USD. Niedawno Międzynarodowy Fundusz Walutowy wskazał Deutsche Bank jako pożyczkodawcę będącego największym źródłem ryzyka systemowego spośród wszystkich instytucji finansowych świata. Oznacza to, że ewentualny upadek tej instytucji mógłby doprowadzić do większych szkód w systemie finansowym świata niż bankructwo jakiegokolwiek innego banku. HK

Gospodarka światowa
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Rządy Trumpa zaowocują wysypem amerykańskich fuzji i przejęć?
Gospodarka światowa
Murdoch przegrał w sądzie z dziećmi
Gospodarka światowa
Turcja skorzysta na zwycięstwie rebeliantów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Pekin znów stawia na większą monetarną stymulację gospodarki
Gospodarka światowa
Odbudowa Ukrainy będzie musiała być procesem przejrzystym