Chińskie zakupy za granicą zaczęły się od kopalni surowców potrzebnych tamtejszym hutom, niezbędnych do wspierania produkcji przemysłowej i utrzymywania produkcji w fabrykach pochodzących z tak zwanej starej gospodarki.

Wraz z rozwojem chińskiej gospodarki wzrósł też apetyt na zagraniczne akwizycje. I teraz koncentrują się one bardziej na znakach firmowych i technologii. Jest to potrzebne do przestawienia gospodarki w ten sposób, by kluczowe znaczenie dla jej rozwoju miał wewnętrzny popyt, a nie eksport – taki model określa się w Chinach mianem nowej gospodarki.

Wraz z eksplozją zakupów zmienił się rodzaj kupowanych spółek. Przed 2013 r. chińskie zakupy zagraniczne były zdominowane przez państwowe przedsiębiorstwa nabywające złoża rudy żelaza w Australii, firmy energetyczne w Kanadzie czy kopalnie miedzi w Afryce. Teraz prywatne spółki zgarniają markowe aktywa, takie jak włoskie kluby piłkarskie, amerykańskie studia filmowe czy francuskie domy mody. A państwowe konglomeraty kupują firmy produkujące półprzewodniki i technologie dla rolnictwa. Najwięcej Chiny wydają teraz na zakupy w Ameryce Północnej, zachodniej Europie i w rejonie Azji i Pacyfiku.

Ta wzrostowa tendencja w chińskich akwizycjach zagranicznych się utrzyma, jeśli nikt nie postawi jej tamy. A coraz więcej takich transakcji jest kwestionowanych ze względów bezpieczeństwa. Amerykańska komisja ds. inwestycji zagranicznych odrzuciła kilka prób zakupu technologii, a Niemcy nie zgodzili się na zakup producenta robotów Kuka. JB