Popyt inwestorów na te papiery był zaskakująco wysoki: sięgał 9,75 mld USD. Nie zniechęciło ich ani to, że Argentyna nie ma ratingu kredytowego klasy inwestycyjnej, ani to, że dopiero w zeszłym roku zakończyła spór prawny z inwestorami dotyczący jej bankructwa z 2001 r. Skusiła ich za to rentowność nowych obligacji sięgająca 7,9 proc.
Dobre wyniki aukcji można uznać za wyraz wiary inwestorów w to, że reformy gospodarcze ekipy prezydenta Mauricio Macriego przyniosą pozytywne efekty. Odkąd objęła ona władzę pod koniec 2015 r., zaczęła liberalizować gospodarkę i odzyskała dla kraju dostęp do międzynarodowych rynków. Umacniające się peso skłoniło niedawno rząd w Buenos Aires do podwyższenia tegorocznego celu pożyczkowego z 10 mld USD długu denominowanego w obcych walutach do 12,7 mld USD. Z tej sumy pozostało do zebrania do końca roku 2,6 mld USD. Emisje mogą zostać dokonane w euro, frankach szwajcarskich lub jenach.
Część analityków podchodzi jednak bardzo sceptycznie do emisji 100-letnich obligacji przez Argentynę. – Jest o wiele za wcześnie, by emitować obligacje 100-letnie. Nie jestem pewien, czy w historii Argentyny można znaleźć okres dłuższy niż 20 lat, w którym kraj nie doświadczał bankructwa – twierdzi Jorge Piedrahita, prezes firmy inwestycyjnej Puma Investments. Argentyna bankrutowała już osiem razy. Po raz pierwszy w 1827 r., po raz ostatni w 2014 r. Obecnie kraj ten posiada dość niski, zaliczany do „śmieciowych" rating B w agencjach Standard & Poor's oraz Fitch. W agencji Moody's rating Argentyny znajduje się na poziomie B3.
Emisje 100-letnich obligacji zdarzają się rzadko. Ale na przykład w 2010 r. zdecydował się na ten krok Meksyk, inny duży rynek wschodzący.