Trójmorze, czyli inicjatywa łącząca 12 państw naszego regionu (Polskę, Austrię, Czechy, Słowację, Węgry, Litwę, Łotwę, Estonię, Rumunię, Bułgarię, Słowenię i Chorwację), wzbudza zainteresowanie dwóch supermocarstw. W obradach lipcowego szczytu Trójmorza w Warszawie uczestniczył amerykański prezydent Donald Trump i zadeklarował chęć wsparcia tej koalicji państw w dywersyfikacji energetycznej. Zainteresowanie projektami gospodarczymi w Trójmorzu okazywali też wielokrotnie przedstawiciele chińskich władz. Widzą oni we współpracy państw naszego regionu szansę dla powstania Nowego Jedwabnego Szlaku. Pomruki niezadowolenia napływają za to z Moskwy i Berlina. Część komentatorów wskazuje, że ta inicjatywa nie ma wiele sensu, a państwa naszego regionu powinny oddać się gospodarczemu i politycznemu przywództwu francusko-niemieckiego tandemu. Inni widzą w Trójmorzu duży potencjał. To przecież koalicja zrzeszająca państwa liczące ponad 100 mln ludzi, czyli więcej, niż liczy Francja czy Niemcy. Łączny PKB krajów Trójmorza to 1,39 bln USD, czyli więcej niż np. liczy PKB Rosji, kraju, o którego gospodarcze względy od dawna zabiegają Niemcy.
Regionalna integracja
– Istnieje wiele nieporozumień wokół inicjatywy Trójmorza. Niektórzy są zdania, że osłabi ona polityczną pozycję państw Europy Środkowo-Wschodniej w Unii Europejskiej. Nie zgadzam się z taką opinią. Moim zdaniem to potrzebna geopolityczna inicjatywa, której celem jest głębsza integracja w Europie Środkowo-Wschodniej w obszarze bezpieczeństwa, infrastruktury i energii – twierdzi Christopher Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku. Jego zdaniem Trójmorze mogłoby być dobrą odpowiedzią na proces powstawania tzw. Europy dwóch prędkości. – Wybór Macrona oraz najprawdopodobniej Merkel we wrześniu będzie oznaczać nowe ambitne plany na poziomie strefy euro, takie jak na przykład stworzenie wspólnego budżetu tego bloku. Wielu w Europie Wschodniej zapewne skrytykuje tę inicjatywę, ponieważ będzie ona skutkować Europą dwóch prędkości. To błąd, bo Europa dwóch prędkości to już rzeczywistość. Standard życia w Niemczech jest znacznie wyższy niż w Polsce. Dodatkowo nie można zapominać, że dochodzi do znacznej nierównowagi finansowej w samej strefie euro, między Niemcami a Włochami i Hiszpanią. Najlepszym rozwiązaniem dla państw z Europy Środkowo-Wschodniej, na przykład Polski, których cele polityczne różnią się od tych stawianych przez Niemcy i Francję oraz które nie planują wprowadzenia euro w najbliższym czasie, jest skierowanie się ku silniejszej integracji w regionie. To logiczny ruch. Być może ktoś nazwie mnie naiwnym, ale sądzę, że Niemcy i Francja w pewnym momencie wesprą Inicjatywę Trójmorza i dojdą do wniosku, że przyniesie ona rozwój i stabilność polityczną w regionie – przekonuje Dembik.
Inicjatywę Trójmorza można traktować jako sposób na wzmocnienie i ożywienie Unii Europejskiej, poprzez integrację regionalną. Może ona sprawić, że w Brukseli będzie lepiej słyszalny głos państw Europy Środkowo-Wschodniej. Opór państw Grupy Wyszehradzkiej (Polska, Czechy, Słowacja i Węgry) i Austrii wobec prób narzucenia przez Niemcy całej Unii jednej, katastrofalnej polityki imigracyjnej okazał się skuteczny. Skuteczny mógłby też być opór państw Trójmorza wobec inicjatyw dyskryminujących nasze kraje wobec tzw. Starej Unii. A takich inicjatyw mamy niestety coraz więcej. Francuskie władze próbują wypychać obywateli państw naszego regionu ze swojego rynku pracy. Komisja Europejska potępiała Bułgarię za udział w projekcie rosyjskiego gazociągu South Stream, ale nie potępiła Niemiec za udział w projekcie budowy drugiej nitki gazociągu Nord Stream. Z pewnością uderzanie w blok 12 państw będzie trudniejsze niż w pojedyncze kraje Europy Środkowo-Wschodniej.
Za integracją regionalną w ramach Trójmorza przemawiają również względy polityki energetycznej. Państwa naszego regionu są nadmiernie zależne od dostaw gazu z ryzykownego strategicznie kierunku rosyjskiego. Średnio dla całego regionu uzależnienie to wynosi 50–60 proc. otrzymywanych dostaw. W przypadku niektórych krajów jest jednak dużo większe. Np. w Estonii i Bułgarii wynosi 100 proc. Pomocą w zmniejszeniu tej zależności mógłby być gaz przesyłany do terminali LNG w Polsce, na Litwie i w Chorwacji, choćby z USA czy z Kataru. Część tego gazu mogłaby być wysyłana na Ukrainę czy Białoruś, zbliżając te państwa do Zachodu. – Ameryka jest gotowa pomóc Polsce i innym krajom europejskim w zdywersyfikowaniu dostawców energii, abyście nigdy nie musieli być trzymani jak zakładnicy, uzależnieni od jednego tylko dostawcy, który był monopolistą – mówił podczas wizyty w Warszawie amerykański prezydent Donald Trump. Oczywiście problemem może być to, że nie wszystkie państwa Trójmorza widzą zagrożenie w nadmiernej zależności regionu od rosyjskiego gazu. Austria opowiada się przecież za budową drugiej nitki gazociągu Nord Stream. Rosyjski gaz bardzo chętnie przyjmują również Węgry i Bułgaria. Kraje te wykazały jednak wiele razy wcześniej, że są przychylne inicjatywom dywersyfikacyjnym. Węgry, Bułgaria i Austria brały przecież udział w projekcie gazociągu Nabucco, który miał tłoczyć azerski oraz bliskowschodni gaz do Austrii poprzez Turcję i Bałkany. Projekt ten nie udał się w dużej mierze z winy unijnych i amerykańskich urzędników, ale zarówno rządy, jak i koncerny gazowe z naszego regionu podchodziły do niego entuzjastycznie. Współpracę energetyczną da się więc ułożyć nawet z takimi „prorosyjskimi" krajami jak Austria czy Węgry.