Gospodarka USA przez swoje rozmiary jest dobrze zdywersyfikowana i niełatwa do spowolnienia. Potrzeba wielkiej siły, by na nią wpłynąć. Irma, zanim zmieniła się w burzę tropikalną, jednak taką siłą dysponowała.
Przed uderzeniem huraganów gospodarka była na najlepszej drodze do osiągnięcia 3 proc. wzrostu w trzecim kwartale. Obecne prognozy wskazują jednak na co najwyżej 2 proc.
Wpływ żywiołu na gospodarkę Stanów Zjednoczonych z pewnością będzie jednak bardziej długotrwały. Houston to region o wysokiej gęstości zaludnienia, odpowiadający za 2,5 proc. produktu krajowego USA, a cały stan Floryda odpowiada nawet za 5 proc. PKB.
Problemy będą oczywiście pochodną zniszczonego majątku w postaci nieruchomości, zamkniętych biznesów oraz konieczności poświęcenia się odbudowie dobytku zamiast innej działalności. Co więcej, zniszczenia rafinerii na terenie Teksasu mogą zatrzymać spadek cen benzyny, który zwykle następuje w USA pod koniec lata. To naturalnie podniesie koszty wszystkich towarów i usług, a więc może działać inflacyjnie.
Opierając się na skali zniszczeń huraganów od czasów II wojny światowej, bank Goldman Sachs zredukował swoje szacunki wzrostu gospodarczego w USA w trzecim kwartale z 2,8 do 2 proc. Najbardziej zdaniem analityków banku ucierpią wydatki konsumenckie oraz sektor energetyczny. Analitycy wskazują jednak, że IV kwartał może przynieść odrodzenie – szacunki wskazują na wzrost PKB o 2,7 proc.