Ten ruch, początkowo wymierzony przeciwko planom podniesienia cen paliw, przez prawie dwa tygodnie blokował składy paliw i hurtownie. Minister finansów Bruno Le Maire ostrzegł przed „poważnymi skutkami gospodarczymi" i oświadczył, że szkodzi to reputacji Francji.

- Jeśli protesty skończą się jutro, to ich wpływ na wzrost gospodarczy będzie zerowy – powiedział Phillippe Waechter, główny ekonomista w paryskiej firmie Ostrum Asset Management. – Ale jeśli przedłużą się na grudzień, to ich konsekwencje mogą być poważne. - A biorąc pod uwagę ich rosnące społeczne poparcie, wygląda na to, ze będą kontynuowane – dodał.

Byłby to kolejny cios dla wzrostu gospodarczego, któremu w pierwszym półroczu zaszkodziły zła pogoda i strajki, a po wynikach III kwartału Bank Francji prognozuje wzrost PKB w tym roku o 1,6 proc. po 2,3 proc. w 2017 r.

W minioną sobotę sprzedaż w dużych sieciach handlowych spadła o 18 proc., a w poprzednią sobotę o jedną czwartą – według danych Federacji Handlu Detalicznego. – Ponieśliśmy straty idące w miliardy euro – powiedział jej przewodniczący Jacques Creyssel. Poinformował on, że około stu sklepów było blokowanych podczas tych weekendów, a w niektórych zabrakło towarów z powodu zakłócenia dostaw.