Russell 2000, czyli indeks amerykańskich małych spółek, zyskał 11 proc. od 20 listopada (czyli krótkoterminowego dołka na rynku akcji w USA). W tym czasie indeks agencji Bloomberg oparty na notowaniach akcji spółek z grona Wspaniałej Siódemki (największych amerykańskich firm technologicznych) zyskał o połowę mniej. Indeks S&P 500 Equal Weight, który nie widzi różnic między gigantem, jak Microsoft Corp., a względnie małymi spółkami, w tym samym okresie radził sobie lepiej niż jego odpowiednik ważony kapitalizacją. Choć w zeszłym tygodniu mieliśmy dwucyfrową wyprzedaż akcji Oracle'a i Broadcomu, to jednak indeksowi Dow Jones Industrial udało się ustanowić w piątek szczyt. Czy to oznacza, że inwestorzy odwracają się od akcji gigantów technologicznych, a szukają okazji wśród papierów spółek z innych branż? Część strategów z Wall Street radzi klientom kupować mniej popularne segmenty rynku, stawiając na czele listy zakupów na 2026 r. sektory takie jak opieka zdrowotna, przemysł i energia. Kosztem Wspaniałej Siódemki.
Szukając wartości
Giganty technologiczne były jak dotąd lokomotywami amerykańskiej hossy. Część inwestorów obawia się jednak, że wyceny tych spółek stały się zbyt wysokie i że technologia sztucznej inteligencji nie będzie miała aż tak dużego pozytywnego wpływu na ich wyniki, jak wcześniej oczekiwano. Jednocześnie zmniejszają się obawy inwestorów przed recesją w USA. To skłania ich do szukania okazji wśród spółek z innych sektorów.
– Słyszę o ludziach, którzy wyciągają pieniądze z handlu akcjami Wspaniałej Siódemki i kierują je w inne miejsca na rynku. Nie będą już tylko gonić Microsoftów i Amazonów, ale zaczną poszerzać ten handel – twierdzi Craig Johnson, główny technik rynkowy w firmie Piper Sandler & Co.
– To rotacja z nazw, które dobrze sobie radziły, do tych, które zostały w tyle – zauważa Josh Schachter, dyrektor ds. inwestycji i zarazem starszy menedżer portfela w firmie Easterly Snow.