Premier Modi ma kolejne cztery lata na uwalnianie potencjału kraju

Wyborcy docenili obecny rząd, inwestorzy wciąż wierzą w to, że rządząca partia BJP zdoła przeprowadzić oczekiwane przez nich reformy, a indeks giełdowy Sensex bije rekordy.

Publikacja: 01.06.2019 19:01

Narendra Damodardas Modi (ur. 1950 r.), premier Indii od 26 maja 2014 r., przywódca partii Bharatiya

Narendra Damodardas Modi (ur. 1950 r.), premier Indii od 26 maja 2014 r., przywódca partii Bharatiya Janata (BJP), gubernator Gudżaratu w latach 2001–2014. Ostatnie wybory pokazały, że cieszy się on o wiele większym poparciem mieszkańców Indii niż się spodziewano. Koalicja stworzona przez BJP zdobyła 45 proc. głosów.

Foto: Bloomberg

Sensex, główny indeks giełdy w indyjskim Mumbaju, wyraźnie się wyróżnia na tle innych indeksów rynków wschodzących. Podczas gdy im ciąży wojna handlowa i obawy o kondycję globalnej gospodarki, to Sensex ustanowił niedawno nowy rekord, a od początku roku wzrósł o blisko 10 proc. Inwestorzy wyraźnie ucieszyli się ze zwycięstwa wyborczego prawicowej partii BJP i jej koalicjantów. Premier Narendra Modi rządzący Indiami od 2014 r. zdołał sobie zapewnić władzę na kolejną kadencję parlamentu. Rząd będzie miał najbardziej stabilną większość od 1971 r., a opozycyjny Indyjski Kongres Narodowy został znokautowany w wyborach. Modi jest premierem lubianym przez sfery biznesowe oraz inwestorów. Może o tym świadczyć, że od objęcia przez niego władzy Sensex zyskał około 60 proc., co plasowało go wśród najlepszych indeksów z dużych rynków z całego świata (amerykański S&P 500 zyskał w tym czasie 47,5 proc., a japoński Nikkei 225 wzrósł o 44 proc.). W 2014 r. Modi wygrał wybory, obiecując szeroko zakrojone reformy gospodarcze. Udało mu się zacząć wdrażać jedynie ich część, a niektóre z nich (np. wycofanie w 2016 r. części banknotów z obiegu, co miało służyć walce z szarą strefą) wywołały ogromne kontrowersje. Mimo to rynek wciąż wierzy w Modiego i w to, że będzie on w tej kadencji pozytywnie zmieniał Indie. – Silniejszy mandat przyznany BJP z pewnością przyspieszy tempo, w którym premier Modi będzie mógł wdrażać reformy strukturalne. To oznacza, że możemy się spodziewać rozsądnego podejścia do wydatków socjalnych, dalszych prywatyzacji oraz wysiłków na rzecz uproszczenia i wzmocnienia systemu podatkowego – twierdzi Leong Lin-Jing, zarządzający w Aberdeen Asset Management. Czy jednak entuzjazm inwestorów jest uzasadniony? Czy dostrzegalne w Indiach spowolnienie gospodarcze nie powinno się przełożyć na pogorszenie nastrojów na rynku?

Rozczarowania i nadzieje

Indie znajdują się wśród krajów doświadczających najszybszego wzrostu gospodarczego. Ich PKB wzrósł w 2018 r. o 7,1 proc., co sprawiło, że były wówczas najszybciej rozwijającą się dużą gospodarką na świecie. W drugiej połowie zeszłego roku widoczne już było jednak spowolnienie. O ile indyjski PKB wzrósł w drugim kwartale o 8 proc. r./r., o tyle w trzecim o 7 proc., a w czwartym o 6,6 proc. Pierwszy kwartał 2019 r. przyniósł 5,8 proc. wzrostu. Liczony przez agencję Bloomberga wskaźnik koniunktury w indyjskiej gospodarce sugerował w kwietniu 5,8 proc. wzrostu PKB, po 6,8 proc. w marcu i 11,9 proc. w październiku. Zwalnia akcja kredytowa, zmniejsza się eksport produktów rolnych, a sprzedaż samochodów spada w tempie dwucyfrowym. O ile stopa bezrobocia wyniosła oficjalnie w 2018 r. 3,5 proc., o tyle kilka miesięcy temu wyciekł rządowy raport mówiący, że sięga ona 6,1 proc., czyli najwyższego poziomu od 45 lat. Indyjski Kongres Narodowy przedstawiał w trakcie kampanii wyborczej dane mówiące, że od listopada 2016 r., czyli od „reformy" polegającej na wycofaniu z rynku części banknotów, ubyło w Indiach 5 mln miejsc pracy. Kurs rupii indyjskiej co prawda w ostatnich tygodniach się umacniał (spadł poniżej poziomu 70 rupii za 1 USD), to w październiku 2018 r. indyjska waluta była rekordowo słaba. Za 1 dolara płacono ponad 74 rupie. Od początku rządów Modiego osłabła ona o ponad 15 proc. wobec dolara.

Modi wygrał jednak wybory mimo takich błędów jak „reforma" walutowa i mimo pogorszenia koniunktury gospodarczej. A to oznacza, że spora część wyborców wciąż wierzy w jego wizję reformowania Indii. Na korzyść Modiego zadziałały też inne czynniki, np. twarda postawa w konfrontacji z Pakistanem czy też rosnąca rola Indii na arenie międzynarodowej. Inwestorzy cenią sobie stabilność polityczną, a mogą też liczyć na to, że spowolnienie gospodarcze skłoni Bank Rezerw Indii do stymulowania gospodarki.

– Po mocnym spadku zmienności w okresie samych wyborów można oczekiwać, że agresywni spekulanci powrócą na parkiet. „Byki" pozostają w przewadze i na tym rozpędzonym rynku nowe szczyty są jak najbardziej możliwe. Ostatnie maksima głównego indeksu giełdy w Bombaju zostały osiągnięte przez szeroki rynek, w tym przez banki, oraz przedstawicieli sektora samochodowego, nieruchomości i technologicznego. Inwestorzy mogą liczyć w tym roku na obniżkę stóp procentowych i kupują spółki, które będą beneficjentami luźniejszej polityki pieniężnej. Dlatego też indyjskie akcje pozostają silne mimo oznak słabnącej konsumpcji w kraju, która była jednym z podstawowych katalizatorów dynamicznej poprawy wyników finansowych spółek w poprzednich latach – mówi „Parkietowi" Łukasz Wardyn, dyrektor na Europę Wschodnią w CMC Markets.

Wygląda więc na to, że główne negatywne czynniki dla rynku indyjskiego mogą nadejść z zewnątrz. – Na globalnym tle indyjskie indeksy są relatywnie mocniejsze. Widać, że korekty na tamtejszym rynku są inspirowane w większości czynnikami zewnętrznymi, w tym szczególnie ruchami na amerykańskich i chińskich parkietach. Gdy sytuacja się uspokaja, względnie szybko znajdują się kupujący, którzy agresywnie wchodzą na rynek. Jednak indyjski rynek nie jest „kuloodporny". Na przykład zaostrzenie sytuacji na linii USA–Iran może być katalizatorem poważniejszej korekty – dodaje Wardyn.

Potrzebne zmiany

Rząd Modiego w trakcie swojej pierwszej kadencji próbował przeprowadzić m.in. reformę rynku pracy (ułatwiającą zatrudnianie i zwalnianie pracowników w przemyśle) oraz reformę obrotu ziemią (pozwalającą na swobodniejsze kupowanie jej od rolników). Układ sił w parlamencie jednak mu to utrudniał. Teraz inwestorzy liczą na to, że w nowej kadencji rząd może zrealizować te plany. Część analityków wskazuje jednak, że będzie się on skupiał na mniej kontrowersyjnych zmianach. – Wielu inwestorów oczekiwało na zwycięstwo Modiego, wierząc, że początek jego nowej kadencji przyniesie taki reformatorski wigor jak w pierwszej kadencji. Jednakże te oczekiwania mogą się okazać błędne. Program wyborczy BJP nic nie mówi o reformach, których oczekują inwestorzy. W krótkim terminie priorytetem Modiego będzie rozwój infrastruktury oraz wydatki na pomoc dla rolników, a nie forsowanie dużych reform. Rząd może się też skoncentrować na mniej kontrowersyjnych zmianach, takich jak ustanowienie płacy minimalnej na poziomie narodowym i uniwersalnego systemu opieki społecznej – uważa Akhil Bery, analityk z Eurasia Group.

Nawet jednak drobne reformy mogą zmienić bardzo wiele w kraju tak ogromnym, wewnętrznie zróżnicowanym i niestety wciąż pod wieloma względami zapóźnionym. Spora część zmian wprowadzonych przez rząd Modiego w poprzedniej kadencji parlamentu została bardzo dobrze przyjęta przez zwykłych ludzi. Wyraźnie skoczyły wydatki na infrastrukturę, a rząd zaczął doprowadzać prąd do odległych i zapomnianych wiosek. Umożliwiono założenie kont bankowych ponad 300 mln ludzi, którzy byli dotychczas odcięci od usług finansowych. Rozpoczęto reformę systemu ochrony zdrowia, która daje setkom milionów ludzi dostęp do usług medycznych. Na prowincji zbudowano dziesiątki milionów toalet. Jednocześnie wzięto się do uszczelnienia systemu podatkowego i do walki z oszustami wyłudzającymi świadczenia socjalne. Program identyfikacji biometrycznej pozwolił osobom nieposiadającym dokumentów (czy też będącym analfabetami) na potwierdzenie swojej tożsamości w urzędach. Poszerzono bazę fiskalną i jednocześnie uproszczono skomplikowany system podatkowy.

Bardzo dużo jest wciąż jednak do zrobienia. Indie w rankingu wolności gospodarczej Fundacji Heritage zajęły w 2019 r. 129. miejsce na 186 uwzględnionych w nim krajów. W rankingu Banku Światowego Ease of Doing Business Indie skoczyły w 2018 r. aż o 23 pozycje, na 77. miejsce. Mimo tak dużej poprawy wciąż znajdują się tam m.in. za Grecją (72. miejsce), Ukrainą (71.), Chinami (46.) czy Polską (33.). To co prawda kraj z liczącą kilkaset milionów ludzi klasą średnią, ale mający jeszcze liczniejszą rzeszę biedaków. (Azjatycki Bank Rozwoju szacował, że w 2014 r. 21 proc. mieszkańców Indii żyło poniżej granicy ubóstwa.) To co prawda jedna z największych gospodarek świata, ale PKB na głowę wynosi tam, według szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zaledwie 8,5 tys. USD (z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej), czyli jest mniejszy niż np. w Chinach (19,5 tys. USD) czy w Brazylii (16,7 tys. USD). To jednak nie zmienia faktu, że to gospodarka mającą wciąż ogromne możliwości i której potencjał trzeba uwolnić.

Gospodarka światowa
Opłaciła się gra pod Elona Muska. 500 proc. zysku w kilka tygodni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Jak Asadowie okradali kraj i kierowali rodzinnym kartelem narkotykowym
Gospodarka światowa
EBC skazany na kolejne cięcia stóp
Gospodarka światowa
EBC znów obciął stopę depozytową o 25 pb. Nowe prognozy wzrostu PKB
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Szwajcarski bank centralny mocno tnie stopy
Gospodarka światowa
Zielone światło do cięcia stóp