Wojna handlowa zmieni się w starcie giełdowe?

Ustawodawcy z Kongresu myślą o tym, by zmuszać chińskie spółki do ucieczki z nowojorskich giełd. Może na tym skorzystać Hongkong.

Publikacja: 17.06.2019 13:42

Giełda w Hongkongu od dawna jest uważana za bramę do chińskiego rynku. Wiele firm z Państwa Środka p

Giełda w Hongkongu od dawna jest uważana za bramę do chińskiego rynku. Wiele firm z Państwa Środka przeprowadza tam IPO.

Foto: Bloomberg

Kolejnym frontem w starciu USA i Chin mogą stać się rynki kapitałowe. – Następnym ruchem, jaki zrobimy, będzie odcięcie ich od ofert publicznych, pozbycie się aktywów przez wszystkie fundusze emerytalne i firmy ubezpieczeniowe w USA, które dostarczają kapitału Komunistycznej Partii Chin. Zobaczymy wielki ruch na Wall Street, by ograniczyć dostęp chińskim spółkom do rynków kapitałowych, póki nie zgodzą się one na reformy – mówił w niedawnym wywiadzie dla „South China Morning Post" Steve Bannon, były główny strateg Białego Domu. Co prawda Bannon oficjalnie nie pracuje już dla rządu USA, ale ma wciąż dobre kontakty w administracji Trumpa i od czasu do czasu rozmawia z prezydentem. Jest więc ryzyko, że jego idea ograniczenia Chińczykom dostępu do amerykańskiego rynku kapitałowego padnie na podatny grunt. Zwłaszcza że pomysły na uderzenie w chińskie spółki notowane na giełdach w USA mają również politycy, którzy dystansują się od administracji Trumpa.

Ustawą w emitentów

Na początku czerwca grupa senatorów z obu głównych partii przedstawiła projekt ustawy o zapewnieniu jakości informacyjnej oraz transparentności zagranicznych spółek notowanych na naszych giełdach. Ustawa określana w skrócie jako „Equitable Act" ma dać amerykańskim regulatorom możliwość wglądu w księgi rachunkowe i inne wrażliwe dane finansowe zagranicznych firm obecnych na giełdach w USA. Autorzy ustawy nie ukrywają, że chodzi im przede wszystkim o spółki z Chin i Hongkongu. Wcześniej chińskie władze wielokrotnie blokowały bowiem regulatorom z USA możliwość przyjrzenia się tego typu danym. Jeśli ustawa wejdzie w życie, zagraniczne spółki utrudniające dostęp do swoich ksiąg będą mogły zostać usunięte z amerykańskich giełd.

– Pekin nie powinien już mieć możliwości chronienia notowanych w USA chińskich spółek przed koniecznością dostosowywania się do amerykańskiego prawa i regulacji dotyczących transparentności finansowej oraz rachunkowości – twierdzi republikański senator Marco Rubio, jeden z twórców tej ustawy (i zarazem były kontrkandydat Trumpa w republikańskich prawyborach prezydenckich). – Nasza ustawa sprawi, że zagraniczne spółki będą przestrzegały naszych regulacji dotyczących rachunkowości. To powstrzyma chińskie spółki przed chowaniem się za działaniami partii komunistycznej, mającymi na celu wykorzystywanie naszego rynku kapitałowego poprzez ukrywanie informacji dotyczących rachunkowości – zapowiada demokratyczny senator Bob Menendez. Oprócz nich w pracach nad ustawą uczestniczyli też republikański senator Tom Cotton i demokratyczna senator Kirsten Gillibrand (ubiegająca się o u demokratów o nominację w wyborach prezydenckich w 2020 r.). Jest więc w głównych nurtach Partii Republikańskiej i Partii Demokratycznej silna grupa opowiadająca się za rozszerzeniem wojny handlowej na rynki kapitałowe.

Uzasadnieniem zaostrzenia regulacji może być to, że w przeszłości zdarzały się afery z chińskimi firmami notowanymi w USA, które oszukiwały inwestorów, zawyżając swoje wyniki. Regulatorzy nie mieli wówczas dostępu do ich ksiąg i sprawozdań składanych w Chinach. Chińskie władze odrzucają prośby o dostęp nawet do podstawowych danych. W grę mogą wchodzić również względy bezpieczeństwa narodowego. Amerykańscy ustawodawcy podejrzewają, że część chińskich spółek ma zbyt bliskie związki z tamtejszą bezpieką lub że zarabiają one na działaniach uderzających w prawa człowieka (np. budują obozy dla Ujgurów lub sprzedają bezpiece sprzęt do inwigilacji). „Amerykanie byliby bardzo zaniepokojeni, jeśli nie wściekli, gdyby się dowiedzieli, że ich oszczędności emerytalne lub inne inwestycje służą finansowaniu chińskich spółek mających powiązania z chińskim aparatem bezpieczeństwa. Powiązania, które stanowiłyby ryzyko asymetryczne dla reputacji tych spółek i wartości ich akcji" – mówi petycja podpisana w kwietniu przez grupę amerykańskich senatorów i kongresmenów.

Kierunek przenosin

Amerykańsko-Chińska Komisja ds. Gospodarczych i Bezpieczeństwa zidentyfikowała 156 chińskich spółek notowanych na trzech największych giełdach w USA. Firmy te mają łączną kapitalizację wartą 1,2 bln USD. 11 z nich to chińskie państwowe spółki. Od 2013 r. firmy z Chin dokonały ponad 100 ofert na amerykańskich giełdach i zebrały w ich trakcie łącznie 46,1 mld USD. W 2018 r. odpowiadały za 58 proc. IPO przeprowadzonych w USA przez zagraniczne spółki. To chiński koncern Alibaba Group Holding przeprowadził w 2014 r. rekordową ofertę publiczną w Nowym Jorku, wartą 25,03 mld USD. Niedawno zapowiedział, że dokona podobnie dużej oferty na giełdzie w Hongkongu. Powszechnie uznano to za szukanie przez Alibabę „polisy ubezpieczeniowej" na wypadek zaostrzenia amerykańskich regulacji dotyczących chińskich spółek. Kilka tygodni temu spółka SMIC, największy producent półprzewodników w Chinach, zapowiedziała, że przeprowadzi delisting z nowojorskiej giełdy NYSE. Ustawa stworzona m.in. przez senatora Rubio może sprawić, że śladami SMIC mogą pójść inne chińskie firmy.

Część analityków wskazuje, że mocno może na tym skorzystać giełda w Hongkongu. Tamtejsza giełda wydaje się najbardziej naturalnym kierunkiem dla migracji chińskich spółek. Jest ona silnie powiązana z rynkiem Państwa Środka, a jednocześnie oferuje emitentom lepszą infrastrukturę niż giełdy z Chin kontynentalnych. Regulacje obowiązujące w Hongkongu są przyjazne dla inwestorów, a dodatkowym atutem tego rynku jest jego bezpośrednie połączenie tradingowe z parkietami w Szanghaju oraz Shenzen. Hongkong od dawna odgrywa więc rolę bramy na chiński rynek dla inwestorów zagranicznych i na rynki globalne dla inwestorów chińskich.

Foto: GG Parkiet

– Są pewne zalety tego, że spółki są notowane w USA, ale są również wady i zalety bycia notowanym w Hongkongu lub gdzie indziej. Kapitał będzie wydajnie płynął, tak by dostosować się do ryzyka – uważa Mark Wiseman, szef działu aktywnych akcji w BlackRock.

– Hongkong może przyspieszyć relokację spółek, pozwalając im, by wykorzystywały dokumenty składane w amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) oraz sprawozdania składane według zasad rachunkowości GAAP przy przygotowaniach do ofert publicznych. Pojawią się okazje dla inwestorów, gdy dojdzie do takich transferów. Ustawa proponowana przez Rubio jest właściwie ustawą gwarantującą dobre zarobki prawnikom i księgowym – wskazuje Paul Gillis, profesor rachunkowości w Szkole Zarządzania Guanghoa na Uniwersytecie Pekińskim.

Foto: GG Parkiet

Na razie jednak Wall Street liczy na to, że nie będzie prób odcinania chińskich spółek od amerykańskiego rynku kapitałowego. Operatorzy giełdowi deklarują, że czekają na kolejne chińskie oferty publiczne. „Po 22 IPO z Chin w 2018 r. i 15 przeprowadzonych już w tym roku nie możemy się doczekać, by powitać kolejne chińskie spółki na giełdzie Nasdaq i wspierać je jako członków naszej rodziny globalnych liderów" – napisał w serwisie WeChat Bob McCooey, wiceprezes giełdy Nasdaq. Pamiętajmy jednak, że Wall Street nie chciała też wojny handlowej pomiędzy USA i Chinami, a do tego konfliktu doszło pomimo starań prezesów wielkich banków, funduszy i koncernów. Jak widać, rynek rządzi się swoimi prawami, a gry supermocarstw – swoimi.

Bunt przeciwko prawu wygodnemu dla bezpieki

Zagrożeniem dla wizerunku Hongkongu w oczach inwestorów mogą być próby większego zintegrowania go z Chinami. Dążenia władz tego specjalnego regionu autonomicznego do przyjęcia prawa umożliwiającego dużo łatwiejsze przeprowadzanie ekstradycji do ChRL sprowokowały w zeszłym tygodniu gigantyczne protesty mieszkańców Hongkongu. Na ulice wyszło nawet 1 mln ludzi i doszło do starć z policją. To największa fala protestów w tym mieście od 2014 r., czyli od rewolucji parasoli (która była buntem przeciwko prochińskiej administracji). Władze przesunęły głosowanie nad kontrowersyjnym prawem. Mieszkańcy Hongkongu obawiają się, że Pekin dąży do tego, by upodobnić tamtejszy system polityczny i prawny do tego obowiązującego w ChRL. Forsowane przez władze prawo o ekstradycji może pozwolić chińskiej bezpiece na ściganie w majestacie prawa na terenie Hongkongu dysydentów i biznesmenów, którzy podpadli władzom w Pekinie. – Wystarczy, że będą mieli świadka mówiącego, że 20 lat temu coś zrobiłem nielegalnego w Chinach – twierdzi Martin Lee, były szef Demokratycznej Partii Hongkongu, mający zakaz wjazdu na teren ChRL. HK

Gospodarka światowa
Ceny producentów w Niemczech spadły w czerwcu zgodnie z oczekiwaniami
Gospodarka światowa
Unia uderza w rosyjską ropę i jej nabywców. Pułap cenowy w dół, sankcje na Indie i Turcję
Gospodarka światowa
Członek Fed zdecydowanie za obniżką stóp procentowych w lipcu
Gospodarka światowa
Jakie karty posiada Europa w rozgrywce handlowej z Ameryką?
Gospodarka światowa
USA: maleje liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych
Gospodarka światowa
Wzrosła wartość amerykańskiej sprzedaży detalicznej