Jak to się stało, że Iran, czyli kraj będący jednym z największych na świecie producentów ropy naftowej, zdecydował się na drastyczną podwyżkę cen paliw na rynku wewnętrznym? Zagadka wydaje się być tym większa, że przecież dopływ irańskiej ropy na globalne rynki został przez ostatnie półtora roku mocno ograniczony. Z powodu amerykańskich sankcji Iran nie bardzo ma gdzie sprzedawać ten surowiec. Problem leży jednak nie w dostępie do ropy, lecz w dostępie do twardej waluty. Załamanie irańskiego eksportu sprawiło, że władze w Teheranie mają dużo mniej pieniędzy w budżecie. Za rozwiązanie tego problemu uznały obcięcie subsydiów, w tym na paliwo. W 2018 r. irańskie subsydia na zakup gazu, paliw samochodowych i prądu sięgały aż 69,2 mld USD, czyli były większe niż np. w o wiele bogatszej Arabii Saudyjskiej (44,8 mld USD).
Cena paliwa
Wojna ekonomiczna prowadzona przez administrację Trumpa przeciwko reżimowi ajatollahów zaczęła przynosić dużo poważniejsze skutki, niż spodziewało się wielu „ekspertów". Collum Lynch, korespondent prestiżowego magazynu „Foreign Policy", jeszcze w październiku przekonywał, że sankcje przywrócone przez Trumpa „znacząco zwiększyły popularność radykałów w irańskich władzach". Zachodnie media pokazywały obraz Iranu zjednoczonego wokół swoich przywódców i gotowego na największe poświęcenia w starciu z USA. W połowie listopada doszło jednak w kilkudziesięciu irańskich miastach do wybuchu gniewu społecznego spowodowanego głównie pogarszającą się sytuacją gospodarczą. Zdaniem irańskich władz zabito kilkunastu demonstrantów, według Amnesty International ponad dwustu. (Są też wyliczenia mówiące o co najmniej 450 zabitych. Co najmniej 2 tys. osób zostało rannych, a około 7 tys. zatrzymanych.) Reżim na blisko tydzień odciął kraj od internetu. Doszło do największego kryzysu wewnętrznego od 1979 r., czyli od rewolucji islamskiej, która obaliła postępową, nacjonalistyczną monarchię i wyniosła obecny islamski reżim do władzy.
– Protesty są kulminacją rosnącego gniewu przeciwko klasie rządzącej, która jest postrzegana jako skorumpowana i oderwana od rzeczywistości. Nie zdołała ona spełnić swoich obietnic dotyczących gospodarki oraz miejsc pracy, a jest oskarżana o korupcję idącą w miliardy dolarów – twierdzi Afshin Molavi, analityk z Johns Hopkins School of Advanced International Studies.
Protesty w Iranie pod pewnymi względami przypominają demonstracje ruchu „żółtych kamizelek" we Francji. Podobnie jak one zostały sprowokowane zapowiedzią podwyżki cen paliwa i szybko przekształciły się w bunt przeciwko elitom. O ile jednak ekipa francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona sugerowała, że za demonstracjami „żółtych kamizelek" mogła stać Rosja, o tyle władze Iranu otwarcie obwiniają o ich „sprawstwo kierownicze" USA, Izrael oraz Arabię Saudyjską. Tak naprawdę w obu przypadkach przyczyną protestów jest jednak niewydolność gospodarcza państwa.