Dlaczego Iran znów zapłonął

Amerykańskie sankcje przyniosły irańskiej gospodarce większe straty, niż myślało wielu ekspertów. To sprowokowało wybuch gniewu społecznego wymierzony we władze.

Publikacja: 14.12.2019 16:46

Rozpoczęte w listopadzie protesty w Iranie przybrały bardzo gwałtowny charakter. Gniew demonstrantów

Rozpoczęte w listopadzie protesty w Iranie przybrały bardzo gwałtowny charakter. Gniew demonstrantów sprowokowała podwyżka cen benzyny.

Foto: AFP

Jak to się stało, że Iran, czyli kraj będący jednym z największych na świecie producentów ropy naftowej, zdecydował się na drastyczną podwyżkę cen paliw na rynku wewnętrznym? Zagadka wydaje się być tym większa, że przecież dopływ irańskiej ropy na globalne rynki został przez ostatnie półtora roku mocno ograniczony. Z powodu amerykańskich sankcji Iran nie bardzo ma gdzie sprzedawać ten surowiec. Problem leży jednak nie w dostępie do ropy, lecz w dostępie do twardej waluty. Załamanie irańskiego eksportu sprawiło, że władze w Teheranie mają dużo mniej pieniędzy w budżecie. Za rozwiązanie tego problemu uznały obcięcie subsydiów, w tym na paliwo. W 2018 r. irańskie subsydia na zakup gazu, paliw samochodowych i prądu sięgały aż 69,2 mld USD, czyli były większe niż np. w o wiele bogatszej Arabii Saudyjskiej (44,8 mld USD).

Cena paliwa

Wojna ekonomiczna prowadzona przez administrację Trumpa przeciwko reżimowi ajatollahów zaczęła przynosić dużo poważniejsze skutki, niż spodziewało się wielu „ekspertów". Collum Lynch, korespondent prestiżowego magazynu „Foreign Policy", jeszcze w październiku przekonywał, że sankcje przywrócone przez Trumpa „znacząco zwiększyły popularność radykałów w irańskich władzach". Zachodnie media pokazywały obraz Iranu zjednoczonego wokół swoich przywódców i gotowego na największe poświęcenia w starciu z USA. W połowie listopada doszło jednak w kilkudziesięciu irańskich miastach do wybuchu gniewu społecznego spowodowanego głównie pogarszającą się sytuacją gospodarczą. Zdaniem irańskich władz zabito kilkunastu demonstrantów, według Amnesty International ponad dwustu. (Są też wyliczenia mówiące o co najmniej 450 zabitych. Co najmniej 2 tys. osób zostało rannych, a około 7 tys. zatrzymanych.) Reżim na blisko tydzień odciął kraj od internetu. Doszło do największego kryzysu wewnętrznego od 1979 r., czyli od rewolucji islamskiej, która obaliła postępową, nacjonalistyczną monarchię i wyniosła obecny islamski reżim do władzy.

– Protesty są kulminacją rosnącego gniewu przeciwko klasie rządzącej, która jest postrzegana jako skorumpowana i oderwana od rzeczywistości. Nie zdołała ona spełnić swoich obietnic dotyczących gospodarki oraz miejsc pracy, a jest oskarżana o korupcję idącą w miliardy dolarów – twierdzi Afshin Molavi, analityk z Johns Hopkins School of Advanced International Studies.

GG Parkiet

Protesty w Iranie pod pewnymi względami przypominają demonstracje ruchu „żółtych kamizelek" we Francji. Podobnie jak one zostały sprowokowane zapowiedzią podwyżki cen paliwa i szybko przekształciły się w bunt przeciwko elitom. O ile jednak ekipa francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona sugerowała, że za demonstracjami „żółtych kamizelek" mogła stać Rosja, o tyle władze Iranu otwarcie obwiniają o ich „sprawstwo kierownicze" USA, Izrael oraz Arabię Saudyjską. Tak naprawdę w obu przypadkach przyczyną protestów jest jednak niewydolność gospodarcza państwa.

GG Parkiet

Dotychczas Irańczycy mogli kupić do 250 litrów paliwa, płacąc 10 tys. riali (1,17 zł) za 1 litr. 15 listopada rząd ogłosił jednak, że nowa cena będzie wynosić 15 tys. riali (1,76 zł) za litr w przypadku pierwszych 60 litrów kupionych w ciągu miesiąca, a za każdy litr kupowany powyżej tego limitu sięgnie 30 tys. riali (3,51 zł). Ta cena wciąż jest niska w porównaniu z tymi, które trzeba płacić w Europie, ale wysoka w stosunku do płac realnych w Iranie. Pensja minimalna wynosi tam nieco ponad 7 mln riali (646 zł). Podwyżka została więc uznana przez wielu Irańczyków za drastyczną, zwłaszcza drożeje też żywność.

Demonstranci widzą wyraźne przyczyny polityczne swojej biedy. Skandują m.in., że „pieniądze z ropy przepadły, bo zostały wydane na Palestynę". Słychać też hasła w stylu „Śmierć islamskiej republice!" i „Szachu Iranu, wróć do kraju!". W jednym z miast podpalono pomnik ajatollaha Chomeiniego, czyli założyciela republiki islamskiej. Okazało się, że wbrew oczekiwaniom „ekspertów" wielu Irańczyków gardzi obowiązującym w tym kraju ustrojem. I są to nie tylko studenci czy przedstawiciele klasy średniej (uczestniczący w protestach po wyborach z 2009 r.), ale też przedstawiciele „klas pracujących". Dotychczas ta część społeczeństwa była uznawana przez ekspertów za wierną władzom. Jej gniew obrócił się również przeciwko sektorowi bankowemu. Według wyliczeń irańskich władz demonstranci zdewastowali 731 banków, a tylko dziewięć „centrów religijnych".

Fale gniewu społecznego mogą się pojawiać coraz częściej. Problemem dla reżimu mogą stać się również kwestie związane z sukcesją władzy. Obecny irański najwyższy przywódca ajatollah Ali Chamenei rządzi krajem od 1989 r., ma 80 lat, prawdopodobnie choruje na raka i nie wyznaczył wyraźnego następcy. Chamenei – były bliski współpracownik ajatollaha Chomeiniego – zgromadził w swojej fundacji majątek, który kilka lat temu Agencja Reutera szacowała na 96 mld USD. Jest uznawany za zwolennika stawiania USA oporu za wszelką cenę, a wspiera go w tej misji ta część elit, która korzysta na kontroli nad dosyć zamkniętą gospodarką Iranu. Istnieje więc niebezpieczeństwo, że ta część irańskiego establishmentu będzie próbowała rozładować kryzys wewnętrzny za pomocą zagranicznych zbrojnych prowokacji, takich jak np. wrześniowy atak terrorystyczny na największą saudyjską rafinerię. Mogą to zrobić, choć przecież wielu Irańczyków jest zmęczonych międzynarodowymi awanturami, w jakie wplątał się ich kraj.

Maksymalna presja

Iranowi być może udałoby się oddalić kryzys gospodarczy, gdyby administracja Trumpa nie zdecydowała się na prowadzenie przeciwko niemu polityki „maksymalnej presji". Trump, przywracając w maju 2018 r. sankcje nałożone na handel irańską ropą, zadał wielki cios ekonomiczny Teheranowi. O ile w maju 2018 r. eksport irańskiej ropy wynosił 2,45 mln baryłek dziennie, o tyle w październiku 2019 r. było to już tylko 0,26 mln baryłek. Iran traci przez to 50 mld USD przychodów ze sprzedaży ropy rocznie. Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewa się, że w okresie marzec 2019 – marzec 2020 PKB Iranu skurczy się o prawie 10 proc. Powrót sankcji przyczynił się do załamania nieoficjalnego kursu riala irańskiego w 2018 r. z 35 tys. riali za jednego dolara do 150 tys. riali za jednego dolara. (W tym roku odbił się on jednak do 135 tys. riali za jednego dolara.) Władze zabroniły importu 1400 towarów, by powstrzymać odpływ dewiz.

Irańskie władze mają prawo czuć się „oblężone". Fala protestów dotknęła również krajów, w których Iran posiada ogromne wpływy polityczne i militarne: Irak oraz Liban. W demonstracjach przetaczających się przez Irak od października zginęło już ponad 460 ludzi. Protestują zarówno sunnici, jak i szyici (czyli wyznawcy tej samej gałęzi islamu, która dominuje w Iranie). Przyczyny ich gniewu są zarówno polityczne, jak i ekonomiczne. Demonstranci wyrażają jednak wielką niechęć do irańskiej ingerencji w życie ich kraju. W szyickim mieście Nadżaf dwukrotnie podpalono irański konsulat. W Libanie protesty miały początkowo podłoże głównie ekonomiczne – były sprzeciwem wobec rządowych planów opodatkowania połączeń dokonywanych poprzez komunikatory społecznościowe, takie jak WhatsApp. Stały się jednak buntem przeciw niemal całej klasie politycznej. Doprowadziły do upadku rządu i wywołały wielką nerwowość wśród sojuszników Iranu. Bojówkarze ze wspieranej przez Teheran organizacji zbrojnej Hezbollah atakowali demonstrantów. Dla irańskich władz to, że w niewielkim odstępie czasowym wybuchły zamieszki w Libanie, Iraku oraz Iranie, jest oczywiście dowodem na „syjonistyczno-saudyjski spisek".

To, że amerykańska strategia „maksymalnej presji" przynosi efekty, nie musi jednak oznaczać, że w Iranie dojdzie do zmiany ekipy rządzącej. Przykłady Wenezueli czy Zimbabwe pokazują, że nawet totalny rozpad gospodarki nie musi prowadzić do usunięcia reżimu autorytarnego. Póki wojsko i bezpieka mogą się „wyżywić", władza może utrzymywać ich lojalność. – System wciąż posiada wolę przetrwania i budzącą strach zdolność do zmiażdżenia opozycji. Mam poważne wątpliwości, czy doprowadzi to do rezultatów, których chce administracja Trumpa – uważa Ali Vaez, analityk z International Crisis Group.

Pogrążony w kryzysie gospodarczym, społecznym i politycznym Iran z pewnością będzie dla USA (a także dla Izraela i Arabii Saudyjskiej) mniej poważnym przeciwnikiem niż Iran z gospodarką nieobjętą sankcjami i rozwijającą się dzięki napływowi europejskich inwestycji. Mimo jego szerokich wpływów na Bliskim Wschodzie trudno byłoby jednak ten kraj uznać kiedykolwiek za zdolny do walki z „amerykańską hegemonią". Jego nominalny PKB wynosi około 458,5 mld, czyli jest mniejszy od np. Belgii i jest tylko trochę wyższy od PKB stanu Maryland. Nastawienie się przez irański reżim przez ostatnie cztery dekady na (mniej lub bardziej) zaciętą konfrontację z „wielkim amerykańskim szatanem" było więc albo gigantycznym błędem strategicznym, albo celowym sabotażem spychającym kraj o wielkim potencjale w regres gospodarczy. 40 lat od rewolucji Chomeiniego było dla Iranu czasem straconym.

Gospodarka światowa
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Rządy Trumpa zaowocują wysypem amerykańskich fuzji i przejęć?
Gospodarka światowa
Murdoch przegrał w sądzie z dziećmi
Gospodarka światowa
Turcja skorzysta na zwycięstwie rebeliantów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Pekin znów stawia na większą monetarną stymulację gospodarki
Gospodarka światowa
Odbudowa Ukrainy będzie musiała być procesem przejrzystym