Tak agresywnie Fed nie łagodził polityki pieniężnej nawet w trakcie globalnego kryzysu finansowego z lat 2007/2008, choć w niedzielnym komunikacie zapewnił, że – inaczej niż wtedy - amerykańska gospodarka wkracza w okres zawirowań w dobrej kondycji.
Decyzja Rezerwy Federalnej jest dużą niespodzianką. W reakcji na panikę na rynkach finansowych, wywołaną pandemią koronawirusa, instytucja ta już na początku marca obniżyła główną stopę procentową w USA o 0,5 pkt proc., do przedziału 1-1,25 proc. Zwiększyła też skalę operacji zwiększających płynność na rynku pieniężnym. Ekonomiści spodziewali się wprawdzie, że na tym łagodzenie polityki pieniężnej się nie zakończy, ale sądzili, że Federalny Komitet Otwartego Rynku (FOMC) – decyzyjny organ Fedu – wstrzyma się z decyzjami do swojego regularnego posiedzenia, zaplanowanego na środę.
- Choć na dłuższą metę polityka Fedu może być skuteczna, na rynkach finansowych prawdopodobnie zostanie ona początkowo odebrana jako paniczna reakcja – skomentował Sebastien Galy, strateg rynkowy z banku Nordea. Notowania kontraktów terminowych na amerykański indeks S&P 500 potwierdzają te obawy. W niedzielę wieczorem zanurkowały o 5 proc., wyczerpując limit spadków.
Na mocy niedzielnych decyzji FOMC, główna stopa procentowa w USA została obniżona do przedziału 0-0,25 proc. z 1-1,25 proc. To oznacza, że wróciła do rekordowo niskiego poziomu, który obowiązywał w latach 2008-2015. Pod koniec 2015 r. FOMC rozpoczął normalizację polityki pieniężnej, wyprowadzając ją z trybu kryzysowego. Teraz do niego wrócił, czego przejawem jest także wznowienie programu ilościowego łagodzenia (QE).
Fed prowadził QE z krótkimi przerwami od listopada 2008 r. do października 2014 r. W tym czasie wpompował na rynek obligacji około 4 bln USD. W niedzielę zapowiedział, że tym razem w ciągu kilku miesięcy przeznaczy na skup obligacji 700 mld USD, z czego 500 mld USD trafi na rynek obligacji skarbowych, a 200 mld USD na rynek obligacji zabezpieczonych kredytami hipotecznymi.